«

»

Jaki będzie finał?

W środę ma się odbyć finał Pucharu Polski na szczeblu KOZPN. W Kleczewie Sokół ma podejmować naszego Górnika. Nasze stowarzyszenie zaapelowało o bojkot tego spotkania przez piłkarzy i zarząd naszego klubu, ale wszystko wskazuje na to, że piłkarze nie dostosują się do tej odezwy…

k1Powodem bojkotu jest faworyzowanie Sokoła w tym meczu. Przypomnijmy, związek jako miejsce rozgrywania zawodów wybrał właśnie Kleczew. Wszystko było co najmniej dyskusyjne.

Po pierwsze, prezes Sokoła jest także prezesem w Konińskim Związku Piłki Nożnej. To było przecież oczywiste, że fakt ten będzie miał z pewnością ogromny wpływ na decyzję władz związkowych. Obojętnie, czy prezes brałby udział w głosowaniu czy też nie, wiadome było, że tak wysoko postawiona osoba w hierarchii KOZPN, która na co dzień pociąga za nie jeden sznurek w tej organizacji, nie pozwoli przecież na skrzywdzenie swojego klubu. Tylko skończony idiota mógłby pomyśleć, że będzie inaczej. Pomijamy fakt, że w ogóle nie brano pod uwagę tego, że Górnik grał w niższej klasie rozgrywkowej, bo przecież jakie to może mieć znaczenie dla widowiskowości meczu? W ocenie związku pewnie żadne.

Po drugie, władze naszego klubu miały raptem niecałe 3 dni na złożenie swojej oferty na organizację zawodów! O tym, że zagramy w finale dowiedzieliśmy się w środę popołudniu, po tym jak Górnik wyeliminował w półfinale LKS Ślesin. A w piątek odbyło się zebranie władz KOZPN, po którym oficjalnie zakomunikowano decyzję. Nieoficjalnie to już w Ślesinie dało się słyszeć plotki, że finał ma być już ustawiony w Kleczewie. Miejscowi mieli podobno już nawet zarezerwować lokalny dom kultury na bibę po spotkaniu. Dla porównania działacze Sokoła mieli tego czasu zdecydowanie więcej, bowiem ich drużyna grała półfinał długo wcześniej.

Po trzecie, sam temat składania ofert na organizację zawodów budzi wiele kontrowersji i wątpliwości. Bo czym jest złożenie oferty na organizację zawodów? Czy to jest konkurs, czy to już przetarg, a może licytacja? Jakie warunki muszą spełnić zwycięzcy oferty? Czy nie wygląda to tak, że kto zapewni lepsze warunki rozegrania meczu i otoczki bankietowej wokół niego, ten wygrywa? Czyli kto wyłoży więcej kasy na organizację zawodów ten ją dostanie? Jak widać, wszystko sprowadza się prędzej czy później do pieniędzy. Czy o to chodzi związkowi? Bo na pewno nie o to chodzi w piłce nożnej.

Po czwarte, prezes KOZPN nie krył się w ogóle z opinią, że przy wyborze miejsca finału, pod uwagę będzie brane przede wszystkim doświadczenie w zorganizowaniu pomeczowej uroczystości dla vipów. Dla niezorientowanych, chodzi o ponad 100 osób „z piłkarskiego” towarzystwa, które związek zaprosi na pomeczowego kielicha. Reszta jakby się nie liczyła – czy zatem chodzi tylko to, żeby dobrze zabalować przy okazji finału? Sokół z jego prezesem wie, jak ugościć swoich dostojników (ostatnio kilka finałów PP rozgrywanych było w Kleczewie), szykuje się więc niezła biesiada w domu kultury. Planowany scenariusz wydaje się być już ułożony – Sokół ma wygrać z pomocą swoich ścian, miejscowi działacze mają radość, że znów pokonali „wielkiego Górnika”, piłkarze na odczepnego dostają jakiś medal, po czym towarzystwo może udać się na zasłużony toast i poczęstunek. Miejscowi, ludzie z kopalni i gminy Kleczew, towarzystwo z KOZPN i reszta oficjeli. Wszyscy szczęśliwi, że Sokół znowu zapisuje się w historii wielkiej i jakże potężnej konińskiej piłki. Miejmy tylko nadzieję, że konińscy samorządowcy (zaproszenie dostał podobno sam prezydent Nowicki, ale jak znamy życie wydeleguje on w to miejsce zastępcę Lorka) nie będą uczestniczyć w tym całym cyrku.

Po piąte i ostatnie. Przykre jest to, że piłka nożna w Koninie jest taka biedna, że musimy podniecać się jakimś regionalnym finałem i walczyć o to, by był on chociaż rozegrany w naszym mieście (ostatnie 3 czy tam 4 finały odbywały się za każdym razem u Wasika). Niestety, jeśli jednak nasz zarząd i piłkarze dadzą się tak dalej pomiatać przez otoczenie i pozwolą na takie szmatławe traktowanie Górnika (inaczej tego nie można nazwać), niezależnie czy przez władze związkowe, władze samorządowe czy inne jednostki, nasz klub nigdy nie odzyska należnego mu szacunku i poważania w regionie. Zyskają na tym inni, którzy od lat mieszają w konińskim sporcie. Czas przejrzeć na oczy.

fot. Koninskiozpn.pl