Początki
Górnik Konin powstał praktycznie jako zakładowe koło sportowe przy kopalni, mimo to już od samego początku cieszył się sporą popularnością wśród wszystkich mieszkańców naszego regionu. Kibice górniczej jedenastki pojawili się praktycznie wraz z założeniem klubu – na historycznych fotkach z konińskiego almanachu piłkarskiego autorstwa Z. Kluski, można zobaczyć pierwsze rzesze kibiców emocjonujących się zmaganiami na Dmowskiego 4 (wcześniej, w czasach komuny ul. Buczka). Najstarsi z żyjących pamiętają pierwsze próby mniej lub bardziej zorganizowanego dopingu pod koniec lat 80-tych i na początku 90-tych.
Mało pewnie kto by się pewnie spodziewał, ale już na meczu we Włocławku w 1992 roku, po którym to wówczas uzyskaliśmy historyczny awans do II ligi, obecna była na swój sposób zorganizowana grupa sympatyków konińskiego Górnika! Ci, którzy obecni byli na tym wyjeździe wspominają, iż już wtedy ich grupa wyposażona była w pierwsze biało-niebieskie szale, flagi na kijach i czapeczki w barwach ukochanego klubu, przygotowane oczywiście domowymi sposobami.
Nowe światło na historię kibiców Górnika rzuciły także wspomnienia jednego ze starych kiboli Górnika. Według jego relacji, dwa miesiące przed wspomnianym meczem we Włocławku, odbył się prawdopodobnie pierwszy wyjazd na swój sposób zorganizowanej grupy kibiców Górnika Konin – dokładnie do Ostrowa na mecz z Ostrovią. Pociągiem z dwoma przesiadkami po drodze we Wrześni i Jarocinie, w niemalże całodniową (ze względu na połączenia kolejowe, nie kilometry!) podróż ruszyło 20-25 fanów z Konina, oczywiście z głośnym śpiewem o Górniku na ustach. Choć pamięć bywa ulotna, to archiwalne zdjęcia biletu z tego meczu jak i koniński almanach autorstwa Zbigniewa Kluski podpowiadają, że miało to miejsce 18 kwietnia 1992 roku.
Piękne lata 90-te
Kibicowanie na dobre zaczęło się praktycznie od sezonu 1994/95, kiedy Górnik po raz drugi awansował na zaplecze ekstraklasy. W Polsce w tym czasie rozkwitała moda na bycie szalikowcem i kibicowanie swoim drużynom nie tylko poprzez wpisywanie aktualnych wyników do terminarza rozgrywek. Zwyczaj ten zaczął gościć także na Podwalu, gdzie zaczęły się pojawiać pierwsze młyny, czyli grupy najwierniejszych fanów, którzy co mecz postanowili zdzierać gardła dla swoich piłkarzy. Pierwsze młyny ulokowały się na Podwalu na trybunie prostej, na przeciw krytej. Zaczęły powstawać pierwsze flagi na płot sławiące Górnika, przygotowywane oczywiście domowymi sposobami. Wielu miłośników zyskał popularny także w tym czasie w całej Polsce ruch skinheadów (na Podwalu pojawiła się także wkrótce flaga skinheads). Zaczęto organizować pierwsze wyjazdy za Górnikiem w Polskę. I tak należy wspomnieć tutaj o wypadach do Gdyni na Bałtyk, do Bydgoszczy na Zawiszę czy do Głogowa na Chrobrego. Ekipa z młyna w miarę upływa czasu zaczęła się rozrastać, przybywało coraz to więcej młodych, ale zagorzałych fanatyków, tworzony był się coraz liczniejszy młyn. Jednym z największych (przynajmniej w latach 90-tych) w historii konińskich kibiców, był młyn na meczu z Pogonią Szczecin w roku 1996, kiedy to sektor najwierniejszych według różnych źródeł zajmowało ok. 700 szalikowców!
W międzyczasie pojawiły się pierwsze potyczki na arenie chuligańskiej. Jedną z nich, było kompletne rozbicie kibiców KKSu Kalisz, którzy jeszcze w tamtym czasie (1995/96r.) byli fan clubem Widzewa i przyjechali na jego mecz sparingowy do Konina. Sparing ostatecznie się nie odbył, ale kibicom głównie z Kalisza i Łodzi nie z tego powodu było nie do śmiechu. Dostali niezłą lekcję od młodych chuliganów z Konina, tracąc przy tym wszystkie flagi i większość barw jakie mieli tego dnia ze sobą. Całe zajście opisane dokładniej zostało w jednym z konińskich zinów. Od tamtej pory rozpoczęła się kosa z Kaliszem i miejscowym KKSem.
Wkrótce nawiązane zostały kontakty z kibicami z innych miast, między innymi z kibicami Ostrovii Ostrów, którzy podobnie jak fani z Konina kibicowali Lechowi Poznań. Fani z Konina często gościli na meczach Ostrovii (nie tylko przy okazji derbów z Kaliszem), podobnie jak kibice z Ostrowa obecni byli na meczach Górnika z prowidzewskimi (i nie tylko) ekipami. Jak już zostało wspomniane konińscy fanatycy obecni byli również na meczach Lecha, w ilości nawet ponad 100 osób, jak choćby na meczach z Legią na Bułgarskiej i na Żylecie.
W 1996 roku zawiązała się, pierwsza oficjalna zgoda, jaka połączyła konińskich kibiców z fanami Górnika Wałbrzych, który w tamtym okresie także awansował do piłkarskiej II ligi. Konińscy kibice często gościli na meczach w Wałbrzychu (również na popularnej wtedy w Wałbrzychu koszykówce!), podobnie jak fani z Wałbrzycha przyjeżdżali na mecze konińskiej drużyny. Dobre stosunki za sprawą prywatnych znajomości zapanowały na chwilę także na linii Konin – Jelenia Góra, jednak do niczego większego nie doszło. Podobnie było z fanami Dyskobolii Grodzisk Wlkp., którzy kilkakrotnie obecni byli na meczach naszego Górnika. Jednak i w tym przypadku o niczym większym nie mogło być mowy. Na ciekawszych meczach w Koninie dało się także zauważyć fanów Lecha z Koła i charakterystyczną dla nich flagę swojego FC.
Konińscy fanatycy zaczęli wydawać swoje ziny. I tak o wydarzeniach związanych z biało-niebieskimi, można było poczytać w „Szalikowcu” czy w gazetce „Biało-niebiescy”. W okresie II ligi stadion na Podwalu gościł wiele ekip, na wymienienie zasługują takie grupy jak Chrobry Głogów, Zawisza Bydgoszcz, Pogoń Szczecin, Elana Toruń, Ruch Chorzów, GKS Katowice, Lechia Gdańsk i Śląsk Wrocław, Legia Warszawa, Polonia Warszawa, ŁKS Łódź i Widzew Łódź.
Niestety sezon 1996/1997 przyniósł spore zmiany w klubie związane z kłopotami konińskiej kopalni. Do klubu z ratunkiem weszła huta aluminium, która dotychczas była jednym ze współsponsorów. Niestety nowy zarząd, wraz z zapowiedziami stworzenia wielkiej piłki w Koninie doprowadził do zmiany nazwy klubu, z KS Górnik Konin na KS Aluminium. Zmiana ta była nie do przyjęcia dla najwierniejszych konińskich kibiców. Na nic jednak zdały się wszelkiego typu protesty, od mediacji w zarządzie po zawieszenie dopingu.
Pieniądze to nie wszystko
Nowy sponsor, wykładając dużą kasę, postawił na reklamę swojego produktu w nazwie klubu. Działacze wydali całe mnóstwo pamiątek klubowych, oczywiście firmowanych logiem huty. Mimo iż w drużynę wpompowano masę kasy, nie udało się zdobyć żadnego z postawionych przed nią celów. Nie było awansu do ekstraklasy, ani zdobycia Pucharu Polski. Ile w tym wszystko było sportu, a ile zielonych stolików – tego chyba nikt dokładnie nie wie i pewnie nigdy się nie dowie. Powszechny jest jednak fakt, że w latach 90-tych wyniki w polskiej piłce nie były tylko dziełem jedenastu zawodników na murawie.
Dla kibiców akceptacja nowej nazwy klubu była nie do przyjęcia, mimo iż zarząd robił wszystko, aby zyskać sobie przychylność publiczności. Tych z sektora dopingującego nie dało się jednak kupić i pozostali oni wierni Górnikowi. Relacje prawdziwych kibiców z zarządem uległy praktycznie zerwaniu. Działacze klubowi po prostu nie chcieli na stadionie grupy, która dopinguje Górnika, a nie sławi nierdzewny metal w Polsce… próbowano z tym walczyć, ale w zasadzie bezskutecznie. Nie były to jednak czasy, gdzie kibice uzbrojeni w stowarzyszenia i osobowość prawną mogli przeciwstawiać się zmianom w swoich ukochanych drużynach. Po prostu rządzili Ci co mieli i dawali kasę, takie były realia w nie jednym klubie w Polsce.
Młyn wkrótce uległ przerzedzeniu, a później był już tylko tworzony na wybranych spotkaniach. Wiele dawnych osób chwyciło się za swoje interesy, w wyniku czego musiało odpuścić sobie kibicowanie. Następowała powolna wymiana pokoleń na trybunach, a młodzi kibice zapatrzeni w aluminiową świetność nie do końca rozumieli, o co chodzi starszym fanom z Górnikiem. Całe szczęście prawdziwi górnikowcy nigdy nie wymarli, a kolejne sezony pokazały, że w Koninie kibice zawsze będą wierni Górnikowi.
Walka o przetrwanie
Sezon 1999/00 przyniósł kolejne nieoczekiwane zmiany. Występujący na zapleczu ekstraklasy klub zmienił nazwę z Aluminium na KP Konin. Sprawcą całego zamieszania był Piotr Nowak, były reprezentant Polski. Okazał się on jednym zwykłym oszustem. Po pierwszej rundzie przeniósł klub do … Bydgoszczy. Cały ten dziwny twór zajął ostatnie miejsce w tabeli na koniec sezonu, po czym przestał istnieć. W tym czasie jedyną drużyną z Konina pozostał zespół Aluminium II Konin, który po sezonie 1999/00 spadł z III do IV ligi. Kibice Górnika jemu pozostali wierni.
W sezonach 2000/01 i 2001/02 koniński klub występował w IV i następnie III lidze. Młyn dopingujący Górnika zaczął się powoli odradzać na nowo. Nie było jednak łatwo, bowiem od zmiany nazwy klubu w 1996 roku minęło już trochę czasu, a w mieście prócz prawdziwych fanatyków mało kto już pamiętał o górniczym rodowodzie klubu. Nowy narybek na trybunach kontynuował jednak wierność górniczym barwom. Wznowione zostały wyjazdy na mecze, co raz częściej doping można było usłyszeć także w Koninie. Wiadome było, że Górnicy przetrwają ciężkie dla siebie czasy.
W sezonie 2002/03 i 2003/04 do Konina znowu zawitała ówczesna II liga. Doping na Podwale powrócił praktycznie na stałe, z pewnością przyczyniło się do tego także powstanie Ultras Grupy „Koninianie ’03”. W sektorze zaczęło być barwnie, na płocie pojawiały się dawno nie widziane flagi, do tego odpalana była niezakazana wtedy jeszcze pirotechnika. Mimo iż klub nazywał się cały czas Aluminium, ciągle przybywało nowych fanatyków Górnika. Na meczu w Koninie z Pogonią Szczecin sektor najwierniejszych był zajmowany przez ponad 200 kibiców.
Nowe pokolenie
Po dwóch sezonach w II lidze pierwszą drużynę rozwiązano w atmosferze skandalu (m.in. sprzedawanie meczów przez zawodników), a działalność klubu ograniczono do występów wychowanków i ich startu w sezonie 2004/05 w konińskiej klasie A. Upadek klubu pozytywnie jednak wpłynął na kibiców Górnika, którzy dalej mogli dopingować swoją drużynę, z tą różnicą, że zamiast płatnej armii zaciężnej, mogliśmy dopingować rodzimych grajków.
W 2007 roku podczas meczu z LKS Gołuchów obchodziliśmy 50-lecie naszego klubu. W końcu, w 2008 roku, po licznych bojach i niestrudzonych dążeniach, udało się powrócić do oficjalnej nazwy naszej drużyny jako Górnik Konin (najpierw oficjalnie był to Avans Górnik Konin, później człon Avans usunięto). Tym samym po prawie 12 latach udało nam się odzyskać to, na co cała kibicowska brać w Koninie od dawna czekała. Ponadto 28 maja tego samego roku, zawarty został także układ pomiędzy konińskimi kibicami a fanami Gwardii Koszalin (dokładnie po meczu w Koszalinie między Gwardią a Kotwicą Kołobrzeg, na którym obecnych było 7 górnikowców). 18.04.2009 roku, układ przekształcony został w zgodę. Miało to miejsce po meczu Górnika z Unią Swarzędz u siebie, na którym obecnych było 9 fanów z Koszalina.
W 2010 roku na inaugurującym wiosnę meczu w Koninie z Legią Chełmża, utworzony został jeden z największych młynów w historii Górnika. W sektorze dopingującym zasiadło ponad 650 kibiców. Ten mecz przeszedł także do historii ze względu na głośną w całej Polsce awanturę Górnika z policją (a raczej wygonienie ich ze stadionu). Przez kilkanaście następnych miesięcy znowu nie było łatwo…
Skutki awantury na Podwalu były niestety długo odczuwalne dla kibiców ze względu na liczne reperkusje względem naszego środowiska, ale również dla samego klubu (problemy z licencjami czy pozwoleniami na organizację wydarzeń sportowych od instytucji miejskich). Młyn praktycznie „zamarł” na kilka dobrych miesięcy i dopiero po znacznym upływie czasu pierwsze grupki kibiców zaczęły niemrawo powracać na stadion, próbując rozkręcić doping dla Biało-Niebieskich na nowo. Dopiero rok po wydarzeniach z Chełmżą ruszyliśmy na pierwszy wyjazd – w kwietniu 2011 udaliśmy się do Janikowa na mecz z miejscową Unią – jak się można było spodziewać pod ogromną obstawą mundurowych. Był to jednak jedyny wyjazd kibiców Górnika w tym sezonie – na pozostałe albo brakowało przewoźników (byli skutecznie „kasowani” przez wiadome służby) albo zwyczajnie nie udało się nam na nie właściwie zebrać.
Lekka odwilż przyszła w następnym sezonie i wynikała również ze wzmożonej działalności założonego w międzyczasie Stowarzyszenia Sympatyków Konińskiego Górnika, które poprzez różne akcje często o charakterze społecznym starało się ocieplić nieco wizerunek konińskich kibiców w lokalnej opinii publicznej. Ciekawe kibicowsko mecze np. ze Spartą Brodnica czy lokalne derby piłkarskie z Sokołem Kleczew znów przyciągnęły do młyna dwie-trzy setki kibiców, a kibicowskie wyjazdy wróciły praktycznie do regularności.
Kolejne sezony to rozgrywki na przeplatanym poziomie III i IV ligi, ale z pewnością najciekawszymi meczami były długo wyczekiwane derby z Kaliszem. Po wielu latach przerwy, w sezonie 2013/14 znowu zagraliśmy z cebulami w lidze, a spotkanie z nimi na Podwalu przyciągnęły do młyna tłumy górnikowców. Oczywiście wąsy na każdym kroku robiły pod górkę kibicom i samemu klubowi przy organizacji meczu również, czego efektem było choćby przełożenie spotkania z soboty na środek roboczego tygodnia, ale i tak młyn na Górniku przekroczył tego dnia ponad 600 osób!
Trzecioligowe „salony piłkarskie”
Sezon 2015/16 był niezwykle udanym dla naszego klubu, bowiem po wygranym barażu z Wartą Międzychód znów wróciliśmy na III-ligowe „salony piłkarskie”. I to wcale nie byle jakie (porównując nasze wcześniejsze poziomy piłkarskie), bowiem po reformie piłkarskiej, III liga w Polsce nabrała w tym czasie charakteru makroregionalnego. Dla nas oznaczało to jedno – ruszamy za Górnikiem jeszcze dalej w Polskę!
Przez 5 kolejnych sezonów mieliśmy szansę zaliczyć dawno niepraktykowane u nas wyjazdy na Górnika po kilkaset kilometrów do celu. Vineta Wolin, Flota Świnoujście czy Chemik Police – to najlepsze przykłady takich podróży, które ze względu choćby na dystans zaczynały się najczęściej rano, a niejednokrotnie kończyły późno w nocy. Kibicowsko również III liga na poziomie makroregionalnym przyniosła wiele ciekawych spotkań – mieliśmy szansę zagrać z takimi ekipami jak Elana Toruń, Bałtyk Gdynia, Pogoń Lębork, Pogoń II Szczecin, Kotwica Kołobrzeg czy bezpośrednio zmierzyć się piłkarsko w lidze z naszymi ziomalami z Gwardii Koszalin.
W sezonie 2016/2017 (dokładnie 10.06.17) po licznych kontaktach i wzajemnych odwiedzinach, przybity został oficjalnie układ z kibolami Włocłavii Włocławek. Ponadto w kolejnych sezonach nawiązane zostały również kontakty z kibicami Odry Wodzisław. Z ciekawszych wyjazdów za czasów III ligi makroregionalnej na pewno na wyróżnienie zasługiwały mecze w Kołobrzegu, Toruniu czy Kaliszu. Pojedynki z Kotwicą zaogniły jeszcze bardziej „kosę” pomiędzy naszymi grupami i to nie tylko przez pryzmat relacji Kołobrzeżan z Kaliszem, a naszej z Gwardzistami. W mieście pierników pod stadionem nasza spora grupa ze wsparciem ziomków liczyła 376 osób, z kolei w mieście cebuli ok. 350, z tym, że w tym drugim przypadku nie wszyscy mogli wejść na obiekt sportowy. Po wjeździe z bramą na meczu w Toruniu i późniejszymi zatrzymaniami na dołku, posypały się bowiem lawinowo zakazy (w sumie kilkadziesiąt zakazów dla osób głównie z Konina, Włocławka czy Ostrowa).
Kolejne problemy klubu i powrót do „agroturystyki” w IV i V lidze…
W 2018 roku na klub znowu padło jarzmo finansowej upadłości, po tym jak finalnie zasądzone zostało odszkodowanie dla… policjantów, którzy mieli niby oberwać podczas awantury w 2010 roku na wspomnianym wyżej meczu Górnika z Chełmżą. Ci pazernie wykorzystali różnego typu zabiegi prawne jak i procesowe luki ze strony zmieniających się w międzyczasie zarządców klubu. Kwota z odsetkami była tak pokaźna, że sam klub nie byłby w stanie tego nigdy udźwignąć. W zbiórkę zaangażowali się także kibice Górnika, ponadto pojawiły się transparenty nawołujące ówczesnego prezydenta do ratowania klubu z opresji finansowej. Mimo późniejszego zażegnania widma rozwiązania drużyny i dalszej reprezentacji klubu przede wszystkim przez wychowanków, nie udało się utrzymać na długo III ligi w Koninie i od sezonu 2021/2022 wróciliśmy do tułaczki po boiskach IV, a potem po kolejnym spadku – V ligi.
W sezonie 2021/22 (dokładnie 28.08.21), wieloletnie, bardzo dobre relacje z kibolami Ostrovii Ostrów zamieniliśmy w końcu oficjalnie w zgodę pomiędzy naszymi grupami. W tym samym sezonie nawiązane zostały także kontakty z kibicami Falubazu Zielona Góra…