Górnik Konin – KKS Kalisz (18.06.17)
Piłkarsko mecz o przysłowiową pietruchę, bowiem na kolejkę przed końcem sezonu zapadły wszystkie rozstrzygnięcia w lidze. My zdążyliśmy się utrzymać 3 dni wcześniej, Kalisz utrzymanie miał zapewnione już dawno. Oczywiście pozostawała jeszcze gra o prestiż. Derby to derby i piłkarze wiedzą, że w takich meczach niezależnie od miejsca w tabeli muszą zapierdalać na całego.
Przygotowania do meczu rozpoczęły się wcześniej, a to przede wszystkim za sprawą tego, że podczas tego spotkania postanowiliśmy uczcić rocznicę 60-lecia KS Górnik Konin. Tak akurat złożyło się w terminarzu rozgrywek, że najbliżej 12 czerwca na Podwalu mieliśmy tylko spotkanie z cebulami.
W niedzielne, pogodne popołudnie na Podwalu pojawiło się szacunkowo ponad tysiąc osób, w tym kibice gości. Przez chwilę po stronie naszego klubu były zawirowania z przedsprzedażą biletów i całe szczęście, że w dniu meczu kasa przed stadionem była otwarta. Ostatni kupujący bilet wchodzili jeszcze po 30 minucie meczu. Na Górniku, zresztą w ogóle w Koninie, to rzadki widok.
Nasz sektor tego dnia liczył ok. 350 osób. Razem z nami Ostrovia Ostrów w 30 osób oraz Włocłavia Włocławek w 23 osoby (wielkie dzięki), a także fani z Sompolna (15, również dzięki!). Większość osób od nas ubrana na biało w specjalnie przygotowane na ten mecz koszulki Dumy Konina, które na wejściu rozdawało nasze stowarzyszenie wszystkim udającym się do młyna. Ogólnie nasza liczba mogła być lepsza, ale z drugiej strony tragedii też nie było. Na płocie zawisło 6 płócien, w tym flaga Śp. Kijoła, fana Bażanty (Ostrovii) oraz Śródmieście (Włocłavii).
Goście ogłosili u siebie „najazd na Konin” już 27 maja, a jeszcze wcześniej sprzedawali swoje graty i jakieś lumpy, aby uzbierać na ostatni mecz w sezonie. I w sumie zawitali na Podwale w 177 osób (wg biletów), oczywiście jak to określili „bez większej mobilizacji”. Na tą liczbę składali się Kaliszacy, skromna delegacja Elany oraz kibice z FC Widzewa spod kaliskich wiosek, zresztą nie pierwszy raz widziani razem z Kaliszem. Tak właśnie Kalisz „przestał” być miastem prowidzewskim, znanym doskonale z tego powodu z dawnych lat.
Doping z naszej strony raz lepszy raz gorszy. Nie mogło zabraknąć „pozdrowień” dla gości, zresztą tego dnia wychodziły one nam chyba najgłośniej. Wymiana wokalnych uprzejmości obustronna. Kaliszacy wokalnie słabo słyszalni z naszej perspektywy.
Z okazji 60 rocznicy powstania Górnika, symbolicznie w 60 minucie meczu odpaliliśmy 60 rac i odśpiewaliśmy naszemu klubowi sto lat. Wcześniej pojawiły się też świece dymne oraz spora sektorówka w barwach Górnika (52x9m). Kaliszacy przygotowali oprawę z hasłem „autonomia” i machajkami. Podobno przed meczem ochrona zarekwirowała im pirotechnikę.
Pod koniec meczu udało się ożywić naszą trybunę ze zwykłymi widzami i wszyscy razem przez jakiś czas dopingowaliśmy Górnika. Przez chwilę zapachniało trochę nawet takim „ektraklasowym klimatem”, gdzie cały stadion włącza się do dopingu dla swojej drużyny. Szkoda, że tak rzadko to wychodzi na u nas na Podwalu.
Wokół stadionu sporo psów, na wejściu oczywiście kipisz. Po spotkaniu niestety 2 naszych fanów zostało zawiniętych za piro (CHWDP!). Po meczu małe ganianki z psami pod jednym z lokali, po tym jak pogoniliśmy dwie podejrzane fury wypchane nieznanymi przybyszami. Później już spokój.
Należy pochwalić jeszcze naszych piłkarzy, bo zagrali w końcu naprawdę dobre zawody. Efektem tego wygrana 3-1, mimo iż mogło być zdecydowanie wyżej. Podsumowując, derby są nasze!
GKS Przodkowo – Górnik Konin (15.06.17, czwartek)
Mecz rozgrywany w święto Bożego Ciała. Nie było organizowanego wyjazdu na to spotkanie, więc zaliczyliśmy niestety pierwsze zero ligowe w tej rundzie. Dosyć się już chyba najeździliśmy po wioskach tego pokroju przez co najmniej ostatnie 10 lat. Piłkarze sprawili nam miłą niespodziankę, bowiem zremisowali 1-1, co przy porażce bezpośredniego rywala w tabeli (Chemika Bydgoszcz) dawało nam długo wyczekiwane utrzymanie w lidze.
Górnik Konin – Wda Świecie (10.06.17)
Na meczu nie tworzyliśmy młyna. Tego dnia obecni byliśmy z Włocłavią Włocławek na ich wyjeździe. 10 czerwca 2017 oficjalnie przybity został układ między naszymi grupami. Wracając do Podwala, Górnik wygrał 3-2 strzelając decydującą bramkę w ostatniej minucie meczu.
Górnik Konin – Polonia Środa Wlkp. (06.06.17, środa, PP)
Półfinał PP na szczeblu WZPN został rozegrany wyjątkowo na Dmowskiego. Nie cieszył się jednak wielkim zainteresowaniem w naszym gronie, stąd też tego dnia nie było dopingu z naszej strony. Ze Środy przyjechało za to paru pikników. Górnik w ciągu 6 minut stracił 3 bramki, co ustawiło całe spotkanie. Ostatecznie zakończyło się ono naszą porażką 1-4 i odpadliśmy z rozgrywek.
Gwardia Koszalin – Górnik Konin (03.06.17)
Początkowo były obawy, czy uda się nam znaleźć przewoźnika na to spotkanie, ale ostatecznie wszyscy zapisani na wyjazd mogli wyruszyć w komplecie. Wyjechaliśmy autokarem stosunkowo wcześniej, bo w planach mieliśmy przywitanie się z morzem i wizytę na plaży w pobliskim Mielnie. Jechaliśmy z obstawą, która wyjątkowo chyba tym razem się w pewnym momencie po prostu przydała, bo po drodze miał miejsce wypadek drogowy i na naszej trasie przejazdu powstały podobno spore korki. Nasz kierowca został poprowadzony wąskimi objazdami, co początkowo nawet uznaliśmy za celowe działanie, abyśmy nie zdążyli na czas z wszystkimi nadmorskimi atrakcjami. Wizytę nad morzem rozpoczęliśmy oczywiście od spaceru po Mielnie, następnie było zwiedzanie plaży, co niektórzy zaliczyli nawet zimną kąpiel w Bałtyku, potem czas na gastronomię i szybki powrót w stronę Koszalina na mecz.
Na stadion Gwardii dotarliśmy lekko spóźnieni, ale mecz rozpoczął się pół godziny później niż planowano. Wszystko z tego względu, że nasi piłkarze przyjechali z opóźnieniem, bo czekali właśnie w korkach spowodowanych wypadkiem, o którym pisaliśmy wyżej. Na sektorze gości zameldowało się dokładnie 50 osób, załoga autokaru, do którego po drodze się dosiadł 1 kibic Górnika, 1 fanatyk, który wybrał się samotnie pociągiem na to spotkanie oraz 2 osoby, które dotarły z okolicy. Na płocie zawisły 3 flagi, w tym jedna „Górnik On Tour” zaliczyła swój debiut. Doping bardzo średni. Na stadionie sporo psów, w tym licznie obstawione nasze wejście na sektor gości. Gospodarze dobrze oflagowani, określili się na ok. 80 osób w najlepszym momencie, zaprezentowali oprawę z użyciem pirotechniki. Gwardziści podrzucili nam także wodę na sektor, za co dziękówa. Piłkarze nie sprawili nam niespodzianki i przegrali 1-2. Przy rozstrzygnięciach z ligi wyżej, ten wynik spowodował, że oficjalnie znaleźliśmy się w strefie spadkowej. Droga powrotna zatem w średnich humorach. Przez długi czas jechaliśmy nawet bez obstawy, po tym jak podobno zgubiły nas psy. Finalnie po ponad 17h podróży od zbiórki i pokonaniu ponad 650 km, zameldowaliśmy się z powrotem w Koninie.
Górnik Konin – Jarota Jarocin (27.05.17)
Od strony piłkarskiej mecz z Jarotą miał być dla nas kolejnym z cyklu o „być albo nie być” w III lidze, oczywiście w przyszłym sezonie. Przy dotychczasowym ułożeniu drużyn w lidze wyżej, nasza 4 lokata od końca tabeli na 5 kolejek przed końcem sezonu, oznaczała nic innego jak miejsce spadkowe. Piłkarze musieli więc wygrać, by zmienić swoje położenie. Niestety po raz kolejny zagrali ogólnie bardzo słabo, a w pierwszej połowie to już w ogóle był dramat.
Dramatem można było też szczerze określić naszą liczbą na sektorze. O ile nasze liczby u siebie raczej nigdy nie powalały na kolana, tak frekwencję na meczu z Jarotą należy nazwać po prostu porażką. Na sektorze pojawiło się ok. 50, w porywach może do 60 kibiców Górnika z 1 flagą na płocie. Można zrozumieć, że pewnie wiele osób stęskniło się za słoneczną pogodą, a sobotni doping w upale nie należał raczej do przyjemności, jednakże już sama zapowiedź przyjazdu kibiców gości powinna być dla wszystkich argumentem nie do odrzucenia. A jak widać, jednak nie była…
Gości pojawili się na Podwalu w 31 osób, na płocie zawiesili 2 flagi, w tym po jednej Jaroty i Czarnegolasu. W pierwszej połowie zaprezentowali płachtę z napisem JKS oraz flagi na kijach wraz z odpalonymi stroboskopami. Dopingowali swój zespół przez większość spotkania. W przerwie podrzuciliśmy im wodę na sektor, bo organizacyjna bieda w naszym klubie sprowadziła się nawet do tego, że w upalny dzień na stadionie nie było żadnego cateringu z wodopojem.
Z naszej strony doping tylko w zasadzie w pierwszej połowie. W drugiej odpuściliśmy, gdy piłkarze grając totalny piach dostali drugą bramkę. Później całe szczęście się chyba w końcu przebudzili, czego efektem były 2 bramki dla nas i wyrównanie na 2-2. Spotkanie powinniśmy ostatecznie nawet wygrać, bowiem w jednej z ostatnich akcji nasz zawodnik minął bramkarza i miał przed sobą pustą bramkę. Jebnął mocno jak dzik w sosnę, tylko że ponad bramką. Jak się takich okazji nie wykorzystuje, to nie może być mowy o wygranej. Podsumowując, z naszej strony dramat na boisku i na trybunach.
Nielba Wągrowiec – Górnik Konin (24.05.17, środa, PP)
Mecz w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski na szczeblu WZPN. Ze względu na słabe zainteresowanie tym spotkaniem i drugorzędne znaczenie dla klubu tych rozgrywek w kontekście walki o utrzymanie w lidze, nie było organizowanego wyjazdu kibiców. Zatem w Wągrowcu tym razem zabrakło dopingu dla Górnika. Mimo iż Górnik wystawił na boisku głównie zmienników, łatwo pokonał gospodarzy 6-2.
KS Chwaszczyno – Górnik Konin (20.05.17)
Do Chwaszczyna nie było zorganizowanego wyjazdu zbiorowego. Wpływ na to miało wiele czynników, z których najważniejszy był chyba taki, że od samego początku wyjazd ten nie cieszył się szczególną popularnością w naszych szeregach. Ranga przeciwnika, kolejna spora odległość do pokonania czy ostatnie kiepskie wyniki naszej drużyny spowodowały, że wyjazd po prostu odpuściliśmy. Słabe to wytłumaczenie i nie ma co z tym nawet dyskutować. Co prawda do obiegu trafiła informacja, że jedziemy autokarem, ale miała ona „posłużyć” przede wszystkim dla konińskich stróżów prawa, co by się nie nudzili w sobotę i szukali nas znowu na trasie przejazdu.
Mecz w Chwaszczynie był ważny z piłkarskiego punktu widzenia, bowiem graliśmy z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Nasi grajkowie nie stanęli jednak na wysokości zadania i przegrali po bardzo słabym w ich wykonaniu meczu 0-1. Ale jak się nie strzela nawet karnych, nie ma co marzyć o dobrych wynikach. Nasza sytuacja w tabeli skomplikowała się jeszcze bardziej…
Do Chwaszczyna dotarła tylko delegacja 3 naszych fanów, którzy wybrali się tam na własną rękę. Z racji „bliskości” do Bałtyku, nasi fani urozmaicili sobie wyjazd korzystając również z uroków plaży i kąpieli morskiej w Trójmieście. O Chwaszczynie nie ma nawet co pisać, bo to niewielka miejscowość z ok. 2500 mieszkańców, garstką widzów i w ogóle ze stadionem na poziomie A-klasy. Tym większy chyba tylko wstyd dla naszych piłkarzy, że z takiego meczu nie przywieźli nawet punktu.
Górnik Konin – Lech II Poznań / Wicher Dobra – Ostrovia Ostrów Wlkp. (13.05.17)
Na meczu z Lechem II Poznań nie tworzyliśmy młyna. W tym czasie w 52 osoby obecni byliśmy na wyjeździe Ostrovii Ostrów Wlkp. w Dobrej. W sumie do Dobrej na mecz z Wichrem zawitało 106 fanów z 3 flagami. Ostrovia wygrała gładko 4-0. Górnik z kolei zremisował z rezerwami Kolejorza 2-2 i ponownie znaleźliśmy się w strefie spadkowej tabeli naszej ligi.
Sokół Kleczew – Górnik Konin (10.05.17)
Gdy nasi piłkarze dość łatwo ograli Wrześnię w meczu pucharowym i awansowali do finału tych rozgrywek na szczeblu KOZPN, wiadomym było, że czeka nas kolejny wypad do Kleczewa na kolejny mecz z miejscowym Sokołem (mieli walkowera od wycofanego Ślesina). W środowe popołudnie mieliśmy zatem kolejne piłkarskie derby naszego regionu konińskiego i drugi mecz podczas wiosny pomiędzy tymi drużynami.
Stawka meczu była raczej tylko prestiżowa, bowiem wielkich nagród te rozgrywki nie przewidują, a w sytuacji naszego klubu nawet komplikują życie, bowiem generują dodatkowe mecze do rozegrania w środku tygodnia. To w kontekście walki zespołu o utrzymanie w lidze powoduje, że trenerzy decydują się na wystawianie graczy rezerwowych, co też zresztą miało miejsce w tym konkretnym przypadku.
Do Kleczewa najliczniejsza grupa dotarła wynajętym autobusem, do tego dojechali jeszcze zmotoryzowani na własną rękę. Zajęliśmy miejsce na końcu trybuny krytej, co z pewnością pomogło nam w dopingu. W sumie tego dnia przewinęło się od nas ok. 80 najwierniejszych fanów z jedną flagą na płocie, w tym kilka osób z Sompolna (dzięki!). Zawodnicy, w większości młodzieżowcy lub zmiennicy, stanęli na wysokości zadania i ograli bardziej doświadczony zespół Sokoła 1-0! Oczywiście nie w smak to było miejscowym, szczególnie, że była to ich czwarta pod rząd porażka z naszym zespołem, biorąc pod uwagę ligę i puchar. Każdy kto zna konińskie realia piłkarskie doskonale wie o co chodzi.
Nasz doping rozbrzmiewał praktycznie przez całe spotkanie, a przez co najmniej ostatnie 10 minut meczu nie przestawaliśmy z głośnym i ciągłym „Puchar jest nasz….!”. Po końcowym gwizdku oczywiście wspólna radość razem z piłkarzami oraz pamiątkowa fotka na tle trybuny. Pod stadionem trochę psów, zresztą obstawę mieliśmy także na trasie przejazdu.
Podsumowując, cieszy zwycięstwo Górnika (zdobyliśmy puchar drugi raz z rzędu), bo piłkarze gryząc każdy metr murawy pokazali, że zasługiwali na to trofeum. Kibicowsko mogło być pewnie trochę lepiej, ale z drugiej strony nie ma też co narzekać jak na środek tygodnia, rywala i enty w historii pojedynek w Kleczewie.
Pogoń II Szczecin – Górnik Konin (06.05.17)
Mecz z rezerwami Pogoni Szczecin pierwotnie miał się odbyć w niedzielę o g. 11.00, czyli w terminie z cyklu „bardziej chujowo już się nie dało”. O ile pewnie za wiele osób w Szczecinie tymi rezerwami się nie interesuje, tak przynajmniej sprytnie można uprzykrzyć życie przyjezdnym (i to nie tylko kibicom, ale również piłkarzom). Całe szczęście mecz został jednak przeniesiony na sobotę. Bynajmniej oczywiście nie ze względu na nas kibiców, ale z pewnością było to korzystniejsze rozwiązanie niż pierwotny termin.
Na wyjazd postanowiliśmy ruszyć autami, dzięki czemu całą drogę jechaliśmy bez zbędnego balastu, skutecznie omijając psów na całej trasie. Auta zostawiliśmy z dala od stadionu i chyba ku ogólnemu zdziwieniu, bez obstawy dotarliśmy pod bramy Pogoni przy bocznym boisku. Szczególnie zdziwiona była konińska kryminalna, która musiała wypatrywać nas na trasie, bo podobno zatrzymali nawet… autokar z naszymi piłkarzami, myśląc, że to właśnie my nim jedziemy.
Po rozmowie z jednym z działaczy Pogoni, udało się wejść na sektor bez biletów, za co podziękowania. W sumie w Szczecinie zameldowaliśmy się w 56 osób, w tym 18 Włocłavia Włocławek oraz 9 Ostrovia Ostrów (wielkie dzięki za wsparcie!). Doping ograniczył się do paru okrzyków. Piłkarze zaliczyli niestety porażkę 0-3 i ponownie zmniejszyli swoje szanse na utrzymanie się w lidze. Droga powrotna niestety już z balastem. Na koniec szacunek dla obecnych!
Górnik Konin – Vineta Wolin (03.05.17)
Zwycięstwo w tym meczu miało być obowiązkiem dla naszych zawodników. W końcu Vineta na wiosnę nie zdobyła jeszcze żadnego punktu, a ostatnie 10 spotkań ligowych po prostu przegrała. Nawet outsider z Manowa w ostatniej kolejce pokonał Vinetę i to na wyjeździe. Nasi zawodnicy dokonali jednak niemożliwego i przerwali w końcu tą passę (kto inny miałby przecież tego dokonać?!)! Do przerwy prowadziliśmy 3-1, mimo iż to goście zdobyli jako pierwsi prowadzenie. Po przerwie nasi zawodnicy chyba zapomnieli jak się gra w piłkę, bo poziom jaki prezentowali przypominał futbol co najwyżej z okręgówki. Finalny efekt był taki, że Vineta w końcówce spotkania wyrównała na 3-3 i po prawie pół roku zdobyła w końcu punkt. A my tracąc komplet oczek, który był na wyciągnięcie ręki, powiększyliśmy jedynie swoje „szanse” na spadek. Wkurwienie to mało powiedziane.
W środę na Podwalu pojawiło się ok. 300-350 widzów nieprzerażonych wietrzną pogodą, nietypową raczej dla popularnej majówki, w tym my uformowaliśmy młynek w ok. 55-60 osób, bez flag, za to z dopingiem przez większość meczu.
Polonia Środa Wlkp. – Górnik Konin (29.04.17)
Na sektorze gości zameldowaliśmy się w 43 osoby z flagą Łańcuchy. Prowadziliśmy dobry doping przez większość spotkania. Trzeba przyznać, że całkiem ciekawie ogląda się meczyki w Środzie, gdzie na stadionie dostępny jest catering ze złocistym trunkiem, do tego jeszcze w przystępnej ofercie. Przejazd niestety z obstawą, w tym tradycyjnie przedstawienie kameralne. Na powrocie zatrzymaliśmy się na cmentarzu w Kawnicach, gdzie odwiedziliśmy grób Śp. Kuby. Wracając do meczu, na boisku padł remis 1-1.
Victoria Września – Górnik Konin (środa, 26.04.17)
W środku tygodnia mieliśmy okazję jechać po raz kolejny do Wrześni. A wszystko przez półfinałowy mecz Pucharu Polski na szczeblu konińskiego OZPN, w którym miejscowa Victoria podejmowała naszego Górnika. Przed meczem było niemal pewne, że trener pozwoli pograć w tym spotkaniu zawodnikom, którzy ostatnio rzadziej występowali na boisku. Jasnym było, że pierwszy garnitur trzeba oszczędzać na ważny mecz ze Środą Wlkp. Stąd wiele osób pewnie nawet przypuszczało, że Górnik odpuści sobie to spotkanie, by mieć z głowy te rozgrywki i skupić się tylko na lidze. Tymczasem okazało się, że nic bardziej mylnego. Górnik zagrał dobre spotkanie i wysoko pokonał Wrześnię 4-1! Ale dość o piłce…
Do Wrześni dotarła grupa 31 najwierniejszych fanów Górnika z 1 wyjazdówką na płocie. Podobno miejscowy komendant momentalnie dostał „choroby”, jak tylko usłyszał, że znów przyjeżdżamy. Stąd szybko przejęły nas spore jak na naszą liczbę zastępy psów. Zasiedliśmy na trybunie miejscowych na przeciw krytej, zresztą wszyscy miejscowi siedzieli tylko na krytej. Doping sporadyczny, za to zadebiutowała nowa, humorystyczna przyśpiewka :) po meczu podziękowanie dla piłkarzy za wygraną i powrót do Konina. Szacunek dla obecnych!
Górnik Konin – Elana Toruń (piątek 21.04.17)
18 lat czekaliśmy na kolejny mecz z piernikami w Koninie. Mecz z Elaną mógł więc być namiastką powrotu dawnego „wielkiego futbolu” w naszym niestety upadającym mieście i po raz kolejny pokazać niemały głód konińskiej publiki na piłkę męską na odpowiednim poziomie. Szczególnie, że przez większość ostatnich lat, nasz klub i jego mecze były najzwyczajniej marginalizowane przez urzędujących włodarzy w mieście i praktycznie nikomu z miejskich oficjeli nie zależało na piłkarskich widowiskach w naszym Koninie. Zresztą sam stadion na Podwalu nie zmienił się za wiele od ostatniej wizyty Elany Toruń, co wstydliwie dla urzędasów pokazuje tylko skalę tego zjawiska.
Oczywiście o popsucie piłkarskiego święta postarały się jebane wąsiska, które najciekawsze chyba spotkanie ligowe na Podwalu w tej rundzie przełożyły na piątek. Nasz mecz miał się odbyć pierwotnie w sobotę, ale podobno nie zgodziły się na to psy z Poznania, bowiem na sobotę zaplanowano w Poznaniu mecz Lecha z Ruchem Chorzów. Nasz klub nie miał za wiele do gadania, bo podobno rozdzwoniły się wszystkie ważne telefony w okolicy, w tym oczywiście te z konińskiego magistratu. To tylko kolejny przykład tego, o czym pisaliśmy powyżej w kwestii marginalizacji górniczej piłki w Koninie.
Mobilizację na to spotkanie rozpoczęliśmy rzecz jasna wcześniej. Szybko się jednak okazało, że przygotowaną promocję (plakaty, vlepki, transy itp.) trzeba po prostu wyrzucić lub w najlepszym przypadku ręcznie zmienić, bo zmienił się termin i godzina meczu. Klub musiał wydrukować bilety z nowym terminem i te trafiły do przedsprzedaży na kilka dni przed meczem.
Mimo piątku, frekwencja na stadionie była jednak zadawalająca. Zorganizowaliśmy dwa pochody przez miasto, z których na sektor dotarło ok. 250, w porywach może i nawet niecałe 300 kibiców. W sumie tego dnia utworzyliśmy młyn w blisko 400 osób. Ciężko było wszystkich oszacować i jedno co trzeba kiedyś koniecznie zrobić na naszym obiekcie, to wyciąć barierki na koronie. Wtedy może wszyscy się nauczą, gdzie jest ich właściwe miejsce. Razem z nami Ostrovia Ostrów w 41 osób (dzięki za konkretne wsparcie!) oraz Włocłavia Włocławek w 5 osób (również dziękówa!). Na płocie zawisły 4 flagi, Łańcuchy, KS Górnik Konin, 1909 (Ovii) oraz flaga pamięci Śp. Kijoła. Na sektorze Krystiana reprezentował podobnie jak w Kleczewie jego ojciec, ale my i tak wiemy, że ś.p. Kijoł przecież i tak oglądał razem z nami ten mecz z sektora niebo i czuwał z góry nad poczynaniami naszego Górnika. W sumie można przypuszczać, że razem z gośćmi na Podwalu mogło być prawie tysiąc widzów, co chyba nie jest złym wynikiem jak na nasze miasto, które aspiruje do niechlubnego miana wielkopolskiej „stolicy” bezrobocia.
Mecz był traktowany jako impreza masowa podwyższonego ryzyka, więc kibice gości mieli podesłać swoją listę wyjazdową wcześniej, podobnie jak i my, kiedy jechaliśmy do Torunia. W sumie na liście podesłanej do klubu było podobno 285 osób, ale znając możliwości Elany i ogólnie potencjał miasta Torunia, większość myślała, że na tym się nie skończy. Tymczasem goście dotarli do Konina w trakcie trwania pierwszej połowy i z naszej perspektywy wyglądali na mniej więcej 200 osób. Oczywiście w tej grupie były już ich przydupasy z Kalisza, które dotarły autobusem na to spotkanie. Na płocie gości pojawiło się kilka flag, w tym największą chyba była szmata właśnie żydków. Przed meczem Elana rozpisywała się o swoich sukcesach w relacjach z nami, szkoda tylko, że nie wspomnieli o kilku sytuacjach, gdzie na wyjazd „puścili” ultrasów. Tym się właśnie różnimy, że Górnik wychodził zawsze, nawet jak zebrali się razem z Ruchem, Kaliszem, Myszkowem, Jeziorakiem czy chuj wie kim tam jeszcze.
Jeśli chodzi o doping z naszej strony, rozbrzmiewał on przez większość meczu. Były momenty lepsze były gorsze, normalne przy takich meczach. Elana obiektywnie mówiąc, bardzo słabo z dopingiem, przynajmniej w naszym sektorze była słabo słyszalna. Sporo bluzgów, ale taki już urok tego typu meczów. Przypomnieliśmy oczywiście gościom, że jeszcze nie dawno skrzyżowali się na murawie po tym, jak Elana zajebała z płotu flagę Kaliszowi, a teraz włażą sobie w dupę. Na marginesie, w tym kontekście określenie KAKA-esiacy nabiera nowego znaczenia :)
W II połowie na naszym płocie zawisł trans dedykowany przydupasom z Kalisza, odpalone do tego zostały race, strobo i świece dymne. Elana również odpaliła piro w asyście transparentu z hasłem One Love. Trzeba przyznać, że przy zachmurzonym niebie i zapadającym już powoli zmroku (mecz rozgrywany był o g. 18.00), efekt pirotechniki po jednej i drugiej stronie był zajebisty. Pod koniec meczu na naszym płocie spłonęły gadżety gości, a dokładniej szal Kalisza i koszulka Elany, które przywiozła ze sobą Ostrovia.
W okolicy stadionu sporo białych kasków, podobnie jak i na trasie przejazdu gości. Na stadionie monitoring oraz pierwszy raz chyba użyty podczas naszego meczu… policyjny dron, który z wysokości nagrywał zarówno nas jak i kibiców Elany i Kalisza.
Piłkarsko mecz miał swoją dramaturgię. Górnik przegrywał już 0-2, by ostatecznie wygrać 3-2, do tego strzelając trzecią bramkę w końcówce spotkania. Co cieszy, nasi zawodnicy walczyli do samego końca i widać było, że się to opłaciło. Po meczu oczywiście podziękowaliśmy im za walkę i zwycięstwo. Z kolei goście zjebali swoich grajków, bo tą porażką praktycznie definitywnie przekreślili swoje szanse na jakikolwiek awans.
Podsumowując, dobry mecz Górnika, ciekawe widowisko i piroshow na trybunach. Po Elanie spodziewaliśmy się zdecydowanie więcej, dupolizy z Kalisza na swoim poziomie. Na koniec raz jeszcze wielki dzięki dla Ostrovii i Włocłavii za wsparcie!
Ostrovia Ostrów – KKS Kalisz (19.04.17)
W środę, na półfinałowym meczu pucharowym w Ostrowie obecna była delegacja 4 kibiców Górnika. W młynie gospodarzy przewinęło się ok. 170-180 osób, goście określili się na ok. 140, w tym 19 Elany Toruń.
Zdrój Ciechocinek – Włocłavia Włocławek (15.04.17)
Razem z kibicami z Włocławka (ok. 200 osób) w Ciechocinku zameldowała się grupa 14 kibiców Górnika.
Bałtyk Gdynia – Górnik Konin (środa, 12.04.17)
Na wyjazdowy mecz z Bałtykiem Gdynia musieliśmy czekać jakieś 20 lat, bowiem ostatni raz Górnik grał w Gdyni z Kadłubami za czasów II ligi w latach 90-tych. Toteż przed kolejnym wyjazdem pewnie mało kto już pamiętał czasy, kiedy wizyty konińskich kibiców w Gdyni miały swoje liczne, dobre jak i gorsze przeboje. Jak podaje jeden z dawnych, konińskich zinów, w Gdyni przez nieuwagę straciliśmy nawet jakieś fanty na rzecz Bałtyku. Ale oczywiście były to inne niż dzisiaj realia stadionowego rzemiosła, jakże charakterystyczne dla kultowych dla wielu kibiców w Polsce „szalonych lat 90-tych”.
Pierwszy raz od dłuższego czasu, „świąteczną” kolejkę piłkarską w naszej lidze przełożono na środek tygodnia. W ten sposób zamiast meczu w Wielką Sobotę, mieliśmy okazję do wizyty w Trójmieście już w środę. Rozwiązanie chyba mało korzystne z punktu widzenia kibiców, ale również i samych piłkarzy, bowiem przynajmniej w naszej drużynie, nie wszyscy żyją tylko i wyłącznie z piłki.
Do Gdyni dotarliśmy autokarem, niestety z obstawą. Nie zajmowaliśmy miejsca w sektorze gości, bowiem widoczność z niego jest taka sama jak i spod płotu przy stadionie, o ile nawet nie gorsza z racji jego bocznego położenia. Poza tym wymagana chyba była także wcześniejsza lista wyjazdowa, którą zwyczajnie olaliśmy. Po starym stadionie Bałtyku dawno już nie ma śladu, a swoje mecze Kadłuby rozgrywają obecnie na kameralnym, Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni. Stadion wyposażony w sztuczne oświetlenie, które zresztą zostało wykorzystane podczas naszego meczu oraz krzesełka, które chyba jakby na złość Bałtykowi wykonano w barwach rywala zza miedzy. Mimo wszystko patrząc na ten gdyński obiekt, szybko można było odnieść smutne wrażenie, że tylko w Koninie na Podwalu od lat nic się nie zmienia, a nasz stadion jak wyglądał 2 dekady temu, tak wygląda niestety do dziś.
Pod płotem NSR zameldowaliśmy się w 66 osób, w tym 20 fanów Włocłavii Włocławek (wielkie dzięki!), z 2 flagami (Legion Prawicy i West Gang). Liczba jak na środek tygodnia i odległość (ok. 315 km wg licznika) chyba nie najgorsza jak nasze możliwości. Prowadziliśmy doping przez większość spotkania, mimo iż deszczowa pogoda nie sprzyjała zbytnio wokalnym występom. Fani Bałtyku określili się na ok. 100, chociaż z naszej perspektywy wyglądali na zdecydowanie mniej, zawiesili 2 flagi i przez cały mecz dopingowali swoich zawodników, w czym z pewnością pomagała im akustyka zadaszonej trybuny. Bez bluzgów z oby dwóch stron. Można jeszcze dodać, że miejscowe białe kaski z gazem i tarczami nie pozwalały nam ruszyć się z miejsca, paru naszych załapało się oczywiście na mandaty z dupy, ponadto przy kipiszu zawinięty został jeden z kibiców. Czekaliśmy za nim na miejscu, ale wkrótce okazało się, że niestety nie zostanie wypuszczony tego dnia (CHWDP!).
Na boisku padł remis 2-2. Przed meczem pewnie wiele osób taki remis wzięłoby w ciemno, w końcu Bałtyk to klub z aspiracjami na II ligę, ale w tym przypadku akurat po 90 minutach można było odczuć pewien piłkarski niedosyt. Bo to nasz Górnik prowadził nawet przez pewien czas 2-0 i całkiem dzielnie prezentował się na sztucznej murawie (swoją drogą widać było, że inaczej wygląda gra piłką w deszczu na sztucznej murawie niż na zwykłej trawie). Niewiele również brakowało, żeby w ostatniej akcji meczu, biało-niebiescy z Konina zdobyli trzecią bramkę, zabrakło chyba jednak parunastu centymetrów. W każdym razie, drużynie za ten mecz z pewnością należą się słowa pochwały, bo widać było, że zostawili na boisku sporo swojego zdrowia. Po meczu podziękowaliśmy im za walkę i zaangażowanie.
Podróż powrotna również w deszczu i również z ogonem. Około 1.30 w nocy zameldowaliśmy się z powrotem w Koninie. Na koniec podziękowania dla Włocłavii za wsparcie!
Górnik Konin – Chemik Bydgoszcz (08.02.17)
Na meczu z Chemikiem utworzyliśmy ok. 70 osobowy młyn. Na płocie zawisła mniejsza flaga Legion Prawicy. Prowadziliśmy doping dostosowany do piłkarskich poczynań naszych zawodników. Górnik zagrał bardzo słaby mecz i przegrał 1-3.
Pogoń Lębork – Górnik Konin (02.04.17)
Daleki wyjazd do Lęborka (ok. 350 km) przypadł nam w niedzielne popołudnie. Przed wyjazdem było trochę niepewności, bo pojawiły się plotki, że bez wcześniej przesłanej listy wyjazdowej do Lęborka, psy mogą nas nie wpuścić nawet do miasta (podobno ktoś kontaktował się w tej sprawie z naszym klubem). Wyruszyliśmy jednak autokarem bez żadnej listy, ale niestety z obstawą. Na miejscu nie wchodziliśmy na stadion, a zajęliśmy miejsce przy stadionowym płocie, z którego coś tam było jednak widać. W sumie na sektorze gości 42 osoby, w tym gościnnie 11 Włocłavia Włocławek (dzięki!). Na płocie zawisła fana Łańcuchy. Nasi piłkarze sprawili całkiem miłą niespodziankę i wygrali na trudnym terenie 2-0. Kibice Pogoni określili się na ok. 80 osób z dobrym dopingiem (dzięki za ogarnięcie cateringu). Powrót spokojny, również z wahadłem. Z racji, że mecz zakończył się przed 19.00 wieczorem, w Koninie zameldowaliśmy się w nocy, czyli jakby nie patrzeć wyjazd zakończył się w poniedziałek :) Dzień przed wyjazdem 3 fanów Górnika odwiedziło stadion we Wrześni, gdzie swój mecz rozgrywała Ostrovia (obecni w 45 osób).
Świt Skolwin Szczecin – Górnik Konin (25.03.17)
Na drugi wiosenny wyjazd jechaliśmy do Szczecina, a dokładniej do Skolwinu, jednej z najbardziej odległych od centrum dzielnic tego miasta. Z racji, że mecz był zaplanowany na g. 11.00, nasza zbiórka była zaplanowana stosunkowo wcześnie rano, oczywiście jak na nasze warunki organizacyjne. Grupa autobusowa wyruszyła w 34 osoby, do którego po drodze dosiadło się jeszcze 3 fanów, a 3 kolejnych dojechało osobno autem. W sumie na sektorze gości pojawiło się łącznie 40 kibiców z 2 flagami. Ekipa autowa zebrała się dość licznie osobno, ale ostatecznie po pewnych problemach nie udało się jej wyjechać z Konina. Mimo obstawy autobusu, pewna koalicja znad morza chciała wymienić się z jego załogą wlepkami, co uniemożliwiła załoga białych kasków z shotgunami. W każdym razie, nie tak to miało wszystko wyglądać w tym dniu, ale nie ma się co tłumaczyć. Świt to dzielnicowy klub, mimo to na trybunach obecnych było kilkunastu kibiców ze Skolwinu oraz zaprzyjaźnionych z nimi fanów Vinety Wolin, z chyba 3 flagami. Nasi piłkarze zagrali strasznie słabo i przegrali w końcowym rezultacie 0-2, kończąc mecz w dziesięciu. Chyba nie służą im te dalekie wyjazdy na dzień przed meczem (zawodnicy przyjechali w piątek). Powrót spokojny, również w sporej obstawie.
Górnik Konin – Leśnik Manowo (18.03.17)
Kibicowsko o meczu nie ma nawet co napisać. Paskudna, deszczowa pogoda skutecznie odstraszyła miłośników piłki w naszym mieście, do tego stopnia, że wszystkich widzów na stadionie pewnie było nawet mniej niż nas na wcześniejszym wyjeździe do Kleczewa (w zasadzie oprócz nas, wszyscy zmieścili się na trybunce krytej). Od nas przewinęło się może z 30-40 osób przez cały mecz, ale niestety tylko nieliczni wytrwali pod gołym niebem do samego końca.
Sokół Kleczew – Górnik Konin (11.03.17)
Pierwszy mecz po przerwie zimowej wypadł nam w Kleczewie. Kolejne, sportowe derby naszego regionu raczej nie wywoływały już takich emocji, jak to bywało wcześniej. Spotkań z lokalnymi „potęgami” piłkarskimi typu Kleczew, Ślesin czy Września było w ostatnim czasie na tyle dużo, że kolejne po prostu nie robiło już takiego wrażenia jak poprzednie.
W naszych szeregach również dało się odczuć, że wyjazdy do pobliskiego Kleczewa, mimo sportowych animozji naszego klubu z Sokołem, po prostu się chyba trochę przejadły. Nie zmieniało to jednak faktu, że najwierniejsi nie zamierzali odpuścić tego spotkania, a głośny doping był tego dnia naszym obowiązkiem.
Do Kleczewa najliczniejsza grupa wybrała się wynajętym autobusem MZK, plus do tego spore grono z racji bliskości wyjazdu wybrało się tam na własną rękę. Całe szczęście tym razem nie było żadnych cyrków z biletami, ochroną czy zamykaniem połowy miejscowości na nasz przyjazd. Miejscowi nie robili też problemów z wejściem, a my bez biletów mogliśmy zająć miejsce na końcu trybuny miejscowych, zamiast niewygodnej klatki. To jednak miało też swoje złe strony, bo niestety nie całe towarzystwo od nas wiedziało, gdzie powinno zająć właściwe miejsce i sporo osób zamiast młyna wybrało wygodne krzesełka pod krytą trybunką Sokoła.
W związku z tym, ciężko było oszacować naszą liczbę. Orientacyjnie można przyjąć, że do Kleczewa dotarło ok. 130 osób z Konina, chociaż dopingiem na stałe zajęła się nieco mniejsza grupa, która zajęła wspomniane już miejsce na końcu trybuny. Po bramce dla Górnika dającej nam prowadzenie, można było jednak odnieść wrażenie, że z gola oprócz naszej grupy cieszyło się również pół zadaszonej trybuny.
Na płocie tego dnia pojawił się napis „Górnik Konin aż do śmierci” z podwieszaną czachą po środku. Do tego odpalone zostały czarne świece dymne oraz stroboskopy, ale całość raczej nie dała spektakularnego efektu. W drugiej połowie pojawiły się również białe i niebieskie machajki, do których odpalone zostały 2 race. Doping praktycznie przez całe spotkanie, chociaż wokalnie chyba jeszcze nie wszyscy przebudzili się z zimowego snu.
Na meczu zawisła również flaga poświęcona zmarłemu w grudniu fanatykowi Górnika – śp. Kijołowi. Rodzice śp. Krystiana zresztą również przyjechali specjalnie na ten mecz. Górnik ograł lidera tabeli 1-0 i po końcowym gwizdku razem z piłkarzami mogliśmy zaśpiewać, czyje są sportowe derby w naszym regionie. Gromkie sto lat odśpiewane zostało także jednemu z naszych zawodników, który akurat w ten dzień obchodził swoje urodziny.
Jeśli chodzi o miejscowych kibiców to tym razem nie było wielkiego ścisku na trybunie, a o żadnej formie dopingu dla Sokoła nie mogło być w ogóle mowy. Nasz powrót podobnie jak i przyjazd autobusu w asyście mundurowych.
Turniej Górnik Cup 2017 (15.01.17)
W niedzielę postanowiliśmy dość spontanicznie dopingować najmłodszych piłkarzy Górnika w jednym z turniejów z cyklu Górnik Cup 2017. W sumie od nas przewinęło się ponad 40 osób. Reprezentanci Jedynej Dumy Konina zajęli 4 miejsce.
IX Pielgrzymka Kibiców na Jasną Górę (07.01.17)
7 stycznia odbyła się w Częstochowie IX, ogólnopolska Pielgrzymka Kibiców na Jasną Górę. Wzięli w niej udział kibice drużyn piłkarskich i nie tylko z całej Polski. W pielgrzymce uczestniczyli również fani Górnika Konin, którzy w 7 osób z flagą narodową Konin zameldowali się na Jasnej Górze. Motywem tegorocznej pielgrzymki była 75. rocznica powstania Narodowych Sił Zbrojnych, a także 75. rocznicy męczeństwa Poznańskiej Piątki. W sumie wg organizatorów na Jasnej Górze zgromadziło się w tym roku ok. 2 tys. kibiców. Wielu niestety nie dotarło przez panujące akurat w tym czasie siarczyste mrozy. Tradycyjnie pielgrzymkę zakończyła prezentacja flag i transparentów oraz wielkie racowisko, które odbyło się popołudniu na Jasnogórskich Błoniach.
VII Biało-Niebieski Mecz Noworoczny (01.01.17)
Nowy Rok tradycyjnie przywitaliśmy wspólnie z piłkarzami na boisku. 1 stycznia 2017 zagraliśmy na Dmowskiego VII Biało-Niebieski Mecz Noworoczny, w którym na przeciw siebie stanęły drużyny złożone z zawodników pierwszej drużyny Górnika oraz reprezentacja kibiców. Mecz na sztucznej murawie i przy sztucznym oświetleniu zakończył się wysokim wynikiem – 21-19 dla piłkarzy.
Pogoda w tym roku była dla nas łaskawa, bowiem na zewnątrz panowała temperatura w okolicach 1*C. Nie było i tym razem śniegu, ale przywykliśmy już do tego, że ostatnie zimy nie przysparzają nam zbyt wielu śnieżnych atrakcji. Przed meczem tradycyjnie wspólny, symboliczny toast z szampanem oraz wzajemne życzenia noworoczne. W 2017 roku, kiedy przypadać będzie jubileusz 60-lecia KS Górnik Konin, nadrzędnym celem całego zespołu będzie oczywiście utrzymanie się w III lidze na zakończenie sezonu.
Sam mecz miał oczywiście charakter treningowy, choć nasza reprezentacja chciała się w końcu pokusić o małą niespodziankę. Przez pewien czas gry to właśnie kibice byli na prowadzeniu, jednak ostatecznie to piłkarze dowieźli zwycięstwo do końca. Spotkanie trwało 2×30 minut, a pierwszą górniczą bramkę w 2017 roku zdobył tym razem bramkarz Dawid Kołodziejczak (gratulacje).
Po meczu tradycyjnie pamiątkowa fotka tych, co wytrwali do końca. W sumie w Nowy Rok na Dmowskiego zawitało ok. 60 osób, frekwencja wyższa niż w ostatnich latach. Było oczywiście trochę śpiewów, pirotechniki i ogólnie sylwestrowej atmosfery.
Biało-Niebieska Wigilia Kibiców (17.12.16)
Tradycyjnie w sobotę poprzedzającą Święta Bożego Narodzenia, odbyło się coroczne spotkanie opłatkowe kibiców Górnika, znane chyba bardziej jako Biało-Niebieska Wigilia. Spotkaliśmy się tradycyjnie w jednej z konińskich pizzerii. W tym roku frekwencja była nieco niższa niż poprzednim razem, w sumie przez lokal przewinęło się ok. 40 znajomych z sektora twarzy. Wpływ na to mógł mieć również fakt, że w tym samym dniu o zbliżonej porze odbywało się również spotkanie wigilijne organizowane przez klub. Nasza wigilia rozpoczęła się minutą ciszy, poświęconą zmarłemu niedawno Śp. Kijołowi. Później były już tylko długie rozmowy, wzajemne życzenia i oczywiście omawianie planów na przyszły rok. Wszystko w akompaniamencie miłej atmosfery, kulinarnych specjałów lokalu, a dla wybranych także przy asyście złocistego trunku. Nasze stowarzyszenie podczas wigilii zebrało artykuły spożywcze dla kombatantów z Kresów, które zostały przekazane na rzecz akcji Rodacy Bohaterom.pl Tak się trzyma, Biało-Niebieska Rodzina!
KKS Włókniarz Kalisz – Górnik Konin (26.11.16)
Po awansie do III ligi było wiadome, że będą czekać nas kolejne derby z Kaliszem. Ciśnienie chyba jednak dość szybko opadło, gdy pojawił się terminarz i okazało się, że pierwszy mecz jesienią będzie rozgrywany w Kaliszu. Od dłuższego czasu w Kaliszu postępowała rozbudowa stadionu miejskiego i wszystkie mecze miejscowej drużyny odbywały się na kurniku, bez udziału kibiców gości. Zresztą tak też było w naszym przypadku w minionym sezonie, kiedy gospodarzem zawodów o Puchar Polski była drużyna z Kalisza. Wówczas mecz odbył się bez udziału przyjezdnych, a do tego jeszcze nasz klub odpuścił sobie te rozgrywki, nastawiając się wówczas na wyniki w lidze.
Tym razem było podobnie. Działacze z Kalisza chcieli co prawda zmienić gospodarza meczu, aby jesienne derby odbyły się w Koninie z udziałem gości, jednak nie było na to zgody zarządu naszego klubu. W każdym razie mieliśmy info z kaliskiego klubu, że na kurniku nie ma sektora gości i że derby w Kaliszu odbędą się bez naszego udziału. W związku z tym, nie organizowaliśmy wyjazdu na to spotkanie.
Mecz był dostępny za to dla miejscowych. Żydki tradycyjnie ogłosiły mobilizację, której spektakularny efekt można oszacować na jakieś 100 osób na sektorze. Zabawne jest to, że jeszcze niedawno wypominali w swojej relacji Gwardzistom ich liczbę na meczu w Koszalinie, a za chwilę sami nie byli lepsi na meczu ze swoją, jakby nie patrzeć jedną z głównych kos. W każdym razie i tak było ich więcej niż na wspomnianym wcześniej meczu z nami w pucharze, kiedy nasz obserwator oszacował ich liczebność na góra 70 osób. Wyraźnie widać, że częste derby chyba się powoli przejadają.
Mecz był transmitowany na żywo przez jeden z konińskich portali internetowych. Spontanicznie udało się załatwić z właścicielem jednego z konińskich pubów, aby mecz można było wspólnie obejrzeć u niego w lokalu. W ten sposób ok. 40 kibiców Górnika zdecydowało się na spędzenie południa (mecz rozgrywany o g.13.00). Tak się trzyma biało-niebieska rodzina!
Nasi piłkarze sprawili nam miłą niespodziankę i wygrali po raz pierwszy w tym sezonie na wyjeździe. Skazywany na piłkarskie „pożarcie” Górnik pokonał na pożegnanie jesieni lidera tabeli 1-0, a my mogliśmy się cieszyć, że piłkarsko derby są nasze :)
Górnik Konin – GKS Przodkowo (19.11.16)
Na ostatnim meczu w Koninie w rundzie jesiennej frekwencja wszystkich widzów była porażająco niska, żeby nie napisać, że na poziomie A klasy. Może i jakimś wytłumaczeniem tego stanu rzeczy było to, że pogoda na naszym otwartym stadionie była nie meczowa (padało niemiłosiernie przez większość część spotkania), może też ostatnie słabe wyniki i fatalny poziom gry naszych zawodników, może też to, że graliśmy z drużyną z miejscowości, o której nikt chyba wcześniej w Koninie nie słyszał, a przynajmniej statystyczny kibic nie wie, gdzie w ogóle ona leży na mapie Polski. W każdym razie marne były te wszystkie wytłumaczenia, jeśli wszystkich kibiców na stadionie nie było może nawet setki. My nie tworzyliśmy młyna, chociaż garstka ludzi (przewinęło się ok. 25-30 osób) wytrwale mimo deszczu oglądała mecz z naszego sektora. Piłkarze zagrali po raz kolejny bardzo słabo – który to już raz z kolei mogliśmy oglądać strzelecką niemoc naszej drużyny, która w II połowie nie oddała chyba nawet strzału na bramkę rywali. Ostatecznie Górnik przegrał 0-1, a o tym meczu należy po prostu jak najszybciej zapomnieć.
Wda Świecie – Górnik Konin (12.11.16), Rumunia- Polska (11.11.16), Polska – Słowenia (14.11.16)
Do Świecia planowany był wyjazd autokarowy. Niestety na dzień przed meczem liczba zapisanych na autobus była zbyt mała, więc grupa zajmująca się organizacją wyjazdu zwyczajnie z niego zrezygnowała. Po pierwsze, żeby nauczyć leniwych, że zapisy to nic trudnego, po drugie, żeby móc dobrać odpowiedni środek lokomocji, a po trzecie, aby nie pokrywać ewentualnych kosztów wolnych miejsc w autobusie. Podjęta decyzja spowodowała, że w Świeciu zaliczyliśmy niestety wyjazdowe zero. Piłkarze również zagrali na zero i nie dość, że znów nie zdobyli żadnej bramki, to także nie zdobyli żadnego punktu, przegrywając z miejscową Wdą 0-1. W dniu meczu kilku fanów wybrało się za to na zawody MMA, gdzie swoją walkę stoczył jeden z naszych kibiców.
W tym samym czasie, grupa kibiców Górnika była w podróży powrotnej z Rumunii. Do Bukaresztu na mecz eliminacyjny Polski z Rumunami wybrało się 12 chętnych. Nasi reprezentanci po drodze niestety zaliczyli dwukrotnie milicyjny kipisz (zarekwirowane piro), a pod stadionem mieli problemy z wniesieniem naszej flagi z herbem Górnika. Ostatecznie wszyscy z flagą weszli na stadion, ale już po rozpoczęciu spotkania. W dzień Święta Niepodległości Polacy wygrali gładko 3-0.
W samo święto 11 listopada, pojedyncze osoby od nas były obecne na Marszu Niepodległości w Warszawie oraz na lokalnych obchodach tego święta na konińskiej Starówce.
Trzy dni po meczu w Bukareszcie, w poniedziałek 14 listopada, 3 naszych fanów z flagą narodową pojawiło się także na meczu Polski ze Słowenią na stadionie we Wrocławiu. Na boisku padł remis 1-1.
Górnik Konin – Gwardia Koszalin (05.11.16)
Jeśli chodzi o kibiców, frekwencja wszystkich widzów na Podwalu była bardzo kiepska. Ostatnie słabe wyniki, zimna pogoda i do tego pora meczu, z pewnością nie zachęcały do przyjścia na mecz. Z naszej strony utworzyliśmy młyn w ok. 100 osób, z 3 flagami na płocie. Razem z nami 2 fanów Ostrovii Ostrów (dzięki) oraz 30 fanów Gwardii z faną Koszalińskiej Hołoty (łącznie wszystkich na sektorze ok. 130 osób). Z dniem 5 listopada 2016, nasza zgoda z Gwardią Koszalin przeszła do historii. Podziękowania dla Gwardzistów za lata spędzone razem i życzenia powodzenia na kibicowskim szlaku! Na boisku padł remis 1-1.
Jarota Jarocin – Górnik Konin (29.10.16)
Wyjazd do Jarocina (ok. 70 km) był jednym z bliższych w tym sezonie, biorąc pod uwagę obecną rozpiętość geograficzną naszej III ligi. Przez ostatnie kilkanaście lat na różnych szczeblach rozgrywek zwiedziliśmy chyba wszystkie możliwe piłkarskie miejscowości w tej części Wielkopolski i wielokrotnie przejeżdżaliśmy przez sam Jarocin, jednak ani razu nie byliśmy na stadionie Jaroty na meczu ligowym Górnika. W ostatnią sobotę października 2016 była więc ku temu pierwsza okazja.
W Jarocinie na sektorze gości zameldowaliśmy się w 62 osoby, na co złożyła się załoga autokaru oraz auta. Liczba jak na stosunkowo niewielką odległość w III lidze mogłaby być zdecydowanie lepsza z naszej strony. Nie wieszaliśmy żadnej flagi, ale za to próbowaliśmy nadrobić dopingiem, który momentami stał na niezłym poziomie.
Kibice Jaroty utworzyli młyn na bocznym sektorze trybuny głównej, z naszej strony wyglądali na ok. 40 osób. Na płocie powiesili 3 flagi, w tym jedną Czarnego Lasu i jedną łączoną Jaroty z Czarnym Lasem, z którymi fani z Jarocina mają zgodę. Trzeba przyznać, że jak na taką liczbę, bardzo dobrze wychodził im doping. W drugiej połowie przygotowali oprawę z machajkami i transem „Trójkolorowi”, do której odpalili pirotechnikę. Pozdrowili też… naszego obecnego trenera, Czesława Owczarka, który wcześniej pracował przez kilka lat jako trener seniorów właśnie w Jarocinie.
Miejscowi działacze nie robili większych problemów z wejściem, a w przerwie umożliwili również zakup stadionowego cateringu. Po meczu spora część wyjazdowiczów udała się do jednego z wielkopolskich miast, gdzie na gali MMA występował jeden z naszych kibiców.
Górnik przegrał spotkanie 1-2, mimo iż nie do końca na to nie zasłużył z przebiegu całego spotkania. Po meczu zaśpiewaliśmy piłkarzom gromkie „czy wygrywasz, czy nie….”.
Górnik Konin – KS Chwaszczyno (22.10.16)
Przed naszym meczem z Chwaszczynem, mieliśmy okazję odwiedzić Kleczew, gdzie swoje spotkanie rozgrywała akurat Gwardia Koszalin. Na to spotkanie dotarło 8 Gwardzistów + 28 kibiców Górnika, co łącznie dało liczbę 36 osób na sektorze gości. Gwardia dość łatwo ograła miejscowy Sokół 3-0.
Z kolei na Podwalu na meczu Górnika utworzyliśmy młynek w ok. 60 osób + 10 Gwardzistów (dzięki za wsparcie). Górnik pokonał zespół z Chwaszczyna 2-1.
Lech II Poznań – Górnik Konin (15.10.16)
Wyjazd kibiców Górnika do Wronek (tam swoje mecze rozgrywają rezerwy Lecha) nie był organizowany. Na meczu zameldowało się tylko 5 naszych fanów, ale nie zdecydowali się ostatecznie na doping. Górnik zremisował spotkanie 1-1, strzelając wyrównującą bramkę w 90 minucie.
W tym samym czasie, 19 kibiców Górnika Konin z flagą Łańcuchy obecnych było na meczu Gwardii Koszalin z KKSem Kalisz. Gwardziści utworzyli młyn w ok. 100 osób i przygotowali oprawę. Gości określili się na ok. 140 osób, w tym 40 fanów Elany Toruń.
Górnik Konin – Pogoń II Szczecin (08.10.16)
Sobotnie spotkanie z rezerwami Pogoni cieszyło się mizerną popularnością wśród kibiców. Z naszej strony na sektorze ok. 40-50 osób. Ogólnie stypa. Piłkarze zremisowali 1-1.
Vineta Wolin – Górnik Konin (01.10.16)
Wyjazd do Wolina był naszym najdalszym wyjazdem w sezonie i w ogóle jednym z najdalszych w historii naszego Górnika. W sumie wg licznika kierowcy zrobiliśmy ponad 420 km w jedną stronę do celu. Doliczając naszą wizytę nad morzem, wyszłoby jeszcze więcej, ale po kolei.
Zbiórka została zaplanowana na godzinę 5 rano. Dawno nie było takiej sytuacji, że na miejscu wyjazdu było jeszcze… ciemno. O dziwo, tak wczesna zbiórka jak na nasze możliwości organizacyjne, poszła nam całkiem sprawnie i ok. pół godziny przed szóstą mogliśmy wyruszyć autokarem w daleką podróż. Niestety razem z obstawą. Do meczu mieliśmy 10 godzin od zbiórki, samo spotkanie zaczynało się o godzinie 15. Tymczasem już w okolicach południa byliśmy na miejscu. Dodatkowy czas postanowiliśmy wykorzystać, ruszając nad morze, a dokładnie do Międzyzdrojów. Wizytę w popularnym kurorcie nad Bałtykiem rozpoczęliśmy od spaceru na promenadzie, w pobliżu mola i głównego deptaka. Oczywiście nasz przemarsz i przyśpiewki spotkały się ze sporym zainteresowaniem resztki wczasowiczów. Na krok nie odpuszczała nas także zachodniopomorska milicja. Oprócz kilku mandatów za przeklinanie, starali się jednak nie wchodzić nam w paradę. Zwiedziliśmy plażę, gdzie oczywiście nie mogło zabraknąć pamiątkowej foty głównej grupy, a dwóch wariatów zdecydowało się nawet na kąpiel w morzu. Trzeba tutaj dodać, że pogoda nie sprzyjała takim atrakcjom, stąd nasza dwójka zebrała „oklaski za swoje występy”. Suszenie garderoby nie było jednak już takie przyjemne. Starczyło też czasu, żeby w spokoju zjeść tradycyjną, smażoną rybę. Sporo knajpek, mimo październikowego terminu po sezonie, było nadal otwartych.
W końcu postanowiliśmy wrócić do Wolina, aby zdążyć bez pośpiechu na mecz. Wolin to niewielka miejscowość (ok. 5 tys. mieszkańców). Stadion nie przypominał jednak obiektu na miarę 3 ligi, podobnie jak frekwencja miejscowych widzów, która mogła oscylować w granicach maksymalnie 50-60 osób. Miejscowi działacze potraktowali nas ulgowo z biletami, ale w sumie widoczność spod stadionu byłaby taka sama jak i z sektora gości. Ten oficjalnie liczył pojemność… 28 osób (tyle miało być krzesełek).
Ostatecznie na sektorze gości zameldowały się 62 osoby, w tym 11 fanów Gwardii Koszalin, którzy w międzyczasie do nas dojechali. Na płocie zawisły 3 flagi, 2 nasze i 1 koszalińskiej Hołoty. Doping w pierwszej połowie raczej bez rewelacji, ale nie ma się co dziwić, skoro nasi grajkowie grali beznadziejnie. W zasadzie tylko dzięki interwencjom naszego bramkarza skończyło się na 0-3 do przerwy, a mogło być zdecydowanie wyżej. W drugiej połowie doping nieco lepszy, chociaż całe towarzystwo było mocno poirytowane postawą Biało-Niebieskich na murawie. Finalnie mecz się zakończył porażką 1-4, więc po spotkaniu przekazaliśmy kilka męskich uwag naszym reprezentantom. Warto jeszcze wspomnieć o miejscowych kibicach, którzy dopingowali Vinetę w kilkanaście osób. Trzeba przyznać, że momentami byli nawet głośni jak na taką liczbę. Pozdrawiali często drużynę Świtu Skolwin Szczecin.
Podróż powrotna dość szybka i oprócz incydentu z jedną z wycieraczek w autokarze (padało mniej więcej od drugiej połowy meczu), w zasadzie bezproblemowa. Po godzinie 22, po około 17 godzinach wyprawy, zameldowaliśmy się z powrotem w Koninie. Wyjazd z pewnością ciekawy, a kto nie był niech po prostu żałuje! Wielkie dzięki dla Gwardii Koszalin za wsparcie!
Górnik Konin – Polonia Środa Wlkp. (24.09.16)
Z naszej strony utworzyliśmy młynek w ok. 50, może w porywach 60 osób, nie ma to praktycznie większego znaczenia, bo liczba jak na 3 ligę słaba. Na płocie zawisły 2 flagi. Doping szarpany, gości zero. Górnik wygrał w końcu ligowe spotkanie 2-1, mimo iż styl gry był jeszcze daleki od zadawalającego. Z racji, że po meczu w Toruniu władze klubu zdecydowały się na zmianę trenera, po spotkaniu podziękowaliśmy za ponad roczną pracę trenerowi Damianowi Augustyniakowi. Zresztą popularny August był obecny na meczu i wspierał w trenerskim debiucie w Koninie Czesława Owczarka. Ten z kolei, po ponad 16 latach pojawił się znowu na Podwalu, bowiem w latach 1998-2000 występował tu jako zawodnik Biało-Niebieskich.
Elana Toruń – Górnik Konin (17.09.16)
Ostatni raz graliśmy z Elaną Toruń 17 lat temu, w sezonie 1998/99. Przez ten czas praktycznie wszystko się pozmieniało: nasz klub od tamtego momentu nigdy już nie brylował tak wysoko w rozgrywkach II ligi (nie licząc epizodu w latach 2002-2004), miasto po utracie województwa zaczęło popadać w gospodarczą ruinę (bezrobocie), pozmieniały się również pokolenia na Górniku i na Elanie pewnie też. Jedyne co pozostało niezmienne to wzajemne relacje kibiców, które w latach 90-tych były określane po prostu jako kosa. Ciężko porównywać Konin do Torunia, tak samo jak Górnika do Elany, ale ten mecz był po prostu obowiązkiem każdego, kto mieni się Łańcuchem.
Do Torunia wyjechaliśmy 4 autokarami. Cała trasa zgodnie z przewidywaniami ze sporą obstawą. Trzeba tutaj dodać, że milicja celowo zwalniała nasz przejazd, jadąc np. 30-40 km/h w miejscu, gdzie spokojnie nasz autobus wyciągnąłby lekko 80-90 i to zgodnie z przepisami. Co ciekawe, nasz wkurwiony kierowca próbował nawet raz wyprzedzić prowadzący nas radiowóz, ale oczywiście nic z tego nie wyszło. Było jednak przez chwilę śmiesznie. Przez działanie milicji, dojechaliśmy dopiero tuż po rozpoczęciu spotkania, mimo iż planowaliśmy przyjazd z zapasem czasu na ewentualne problemy z wejściem. To również było dalekie od ideału, więc ostatecznie w okolicach 30 minuty meczu wszyscy w komplecie byliśmy dopiero na sektorze gości w Toruniu.
W sumie na stadionie zameldowaliśmy się w 186 osób, w tym 3 fanów Gwardii Koszalin, 22 osoby z Ostrovii Ostrów oraz ok. 10 fanów z Sompolna. Liczba mogła być lepsza, ale nie wszyscy zapisani na listę stawili się na zbiórce. Na płocie zawisły nasze flagi: Górnik Konin, Zatorze i HGK oraz dwa płótna Ostrovii: Bażanty i flaga śp. Sida. Ponadto rozwiesiliśmy transparent o treści „Batman, Róża, PDW”, który miał jasne i czytelne przesłanie. Cała nasza grupa była ubrana w jednakowe koszulki przygotowane specjalnie na wyjazd, które na plecach również miały jasny przekaz z hasłem „Pozdrowienia do więzienia”. Na meczu sformalizowane zostały w końcu nasze dobre relacje z Ostrovią Ostrów poprzez przybicie układu pomiędzy naszymi grupami.
Jeśli chodzi o miejscowych, to raczej nie zrobili większego wrażenia. Znając ich możliwości oraz fakt, że mecz z nami określili „hitem jesieni w Toruniu”, liczba Elany była raczej przeciętna. Z naszej strony wyglądali na ok. 350-400 osób. Na płocie powiesili kilka flag, w tym płótno w barwach Ruchu oraz małą flagę Kalisza.
Obecność żydków spowodowała, że parę razy głośno wyśmialiśmy przybity niedawno układ pomiędzy Elaną i Kaliszem, dedykując gospodarzom przyśpiewkę „Gdzie wasz honor i zasady, wczoraj bójka, dziś układy!”. Oczywiście nawiązywała ona do tego, że najpierw Elana skroiła flagę Kaliszowi u siebie i obie grupy skrzyżowały pięści na murawie, a potem nagle przybito… układ. Obie grupy jak widać są siebie warte.
Nasz doping momentami dobry lub nawet bardzo dobry (jak na nas oczywiście). Praktycznie od momentu wejścia wszystkich na sektor do końca spotkania. Z obu stron pojedyncze bluzgi. Elana w pierwszej połowie całkiem głośny doping, w drugich 45 minutach zdecydowanie zeszli z tonu.
Faworytem na boisku była Elana i „prognozy bukmacherów” niestety się sprawdziły. Górnik przegrał 0-3 i spadł w ligowej tabeli na przedostatnie miejsce. Po meczu podziękowaliśmy jednak naszym zawodnikom za walkę na boisku.
Droga powrotna również w sporej obstawie. Przed Koninem całą grupą zatrzymaliśmy się jeszcze pod jednym z lokali, gdzie swoje przyjęcie weselne miał jeden z fanów Górnika. Goście weselni (niezwiązani z kibicowaniem) musieli przeżyć mały szok na widok tak liczebnej grupy. Towarzyszyły nam oczywiście odpalone race oraz zaśpiewane gromkie „sto lat” dla pary młodej. Do życzeń i prezentu dla nowożeńców, dołączyliśmy również wyjazdową koszulkę Górnika, którą pan młody przyodział od razu na siebie.
Podsumowując, całkiem dobry wyjazd, gospodarze raczej poniżej oczekiwań, szkoda tylko trochę wyniku na boisku. Wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy nas wsparli tego dnia w Toruniu! Osobne podziękowania dla Elany za wodę podrzuconą na sektor.
Orzeł Grzegorzew – Górnik Konin (14.09.16)
Nie było organizowanego wyjazdu do Grzegorzewa. Na miejscu pojawiło się jednak 15 osób od nas na własną rękę. Jako przykrą „ciekawostkę” można podać informację, że nasi zawodnicy do 87 minuty przegrywali 0-2 z drużyną z dołu tabeli konińskiej okręgówki! Ostatecznie skończyło się szczęśliwie, bo nasz Górnik wygrał … 3-2, strzelając trzy bramki, praktycznie jedna po drugiej w ciągu kilku minut. Nie zmieniło to jednak faktu, że poziom gry naszych zawodników, niezależnie od tego, że grali juniorzy czy tam rezerwowi, można było szczerze określić jako dno i 2 metry mułu.
Górnik Konin – Bałtyk Gdynia (11.09.16)
Nie tak miał chyba wyglądać mecz z Bałtykiem. Piłkarze po raz kolejny przegrali, ale od samej porażki, bardziej wkurwiający był styl, w jakim zawodnicy zagrali w ogóle to spotkanie (0-3). Na trybunach było niewiele lepiej, a liczbowo dostosowaliśmy się chyba do ostatniego poziomu gry zawodników.
Z naszej strony utworzyliśmy młyn w ponad 80 osób z jedną flagą na płocie. Sporo młodzieży. Liczba biorąc pod uwagę zapowiedź Kadłubów swojego przyjazdu do Konina, bardzo słaba, nie ma co ukrywać. W kontekście ostatnich kiepskich występów drużyny, możemy jedynie przypomnieć nieobecnym, że z klubem się jest na dobre i złe. Żadnym usprawiedliwieniem nie może być też niedzielny upał (zawodnicy grali w temp. ok. 30*C), bo jak ktoś wybiera inne zajęcia zamiast takiego meczu, to chyba powinien się mocno nad sobą zastanowić. Próbowaliśmy nadrobić dopingiem, który rozbrzmiewał praktycznie przez cały mecz, choć z pewnością nie był jak na nas najgłośniejszy. Parę razy przypomnieliśmy naszym piłkarzom, że w Górniku trzeba walczyć i zapierdalać, co jak widać po wyniku, chyba jednak nie podziałało na nich zbytnio mobilizująco.
Wracając do kibiców gości, mimo iż zapowiedzi swój przyjazd i mieli podobno zapisy na autokar, ostatecznie w Koninie ich nie było, a sektor gości przez całe spotkanie świecił pustkami.
Chemik Bydgoszcz – Górnik Konin (03.09.16)
W sobotni poranek wyjechaliśmy z Konina dwoma autokarami z obstawą, która towarzyszyła nam przez całą podroż, zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Nasza liczba na sektorze to 72 osoby. Na wyposażeniu mieliśmy jedną flagę (ACAB) i dopingowaliśmy praktycznie przez całe spotkanie. Mecz był rozgrywany dość wcześnie, bowiem w samo południe. Nasi piłkarze przegrali 1-2, mimo iż do przerwy prowadziliśmy.
Górnik Konin – Pogoń Lębork (30.08.16)
Mecz z Pogonią Lębork zapowiadał się jako jeden z najciekawszych w rundzie jesiennej, przynajmniej z tych rozgrywanych w Koninie. Niemal pewne było, że na nasz stadion zawitają kibice gości. Ale po kolei.
Mecz odbył się niestety we wtorek, bowiem przez weekend obiekt na Podwalu zajęty był przez żeńskiego Medyka, grającego w eliminacjach do kobiecej ligi mistrzów. Były podobno plany, aby zamienić gospodarza naszego spotkania, ale nic z tego nie wyszło. W naszym sektorze tego dnia przewinęło się ponad 150 osób, na płocie zawisły 3 flagi (Górnik Konin, HGK i West). Przed meczem w ramach mobilizacji nagraliśmy klip z video zapowiedzią, zachęcającą do przyjścia na sektor, ale jak widać spektakularnego efektu w naszym szeregach on raczej nie przyniósł. Razem z nami na sektorze Gwardia Koszalin (3 osoby) oraz Ostrovia Ostrów (7 osób) – wielkie dzięki za wsparcie! Wokalnie nie wspięliśmy się tego dnia na wyżyny i mimo prawie ciągłego dopingu przez 90 minut, z całą pewnością wiele w tej materii trzeba jeszcze poprawić. Być może wynikało to trochę z postawy zawodników na boisku, którzy zagrali bardzo słabe spotkanie i w końcowym efekcie przegrali 0-1.
Wracając do gości, zgodnie z zapowiedzią pojawili się w sektorze przyjezdnych, dokładnie tuż po rozpoczęciu zawodów. Łącznie było ich 37 z ciekawą w swojej postaci flagą „stadionowych ekstremistów”. Trzeba przyznać, że jak na środek tygodnia i wyjazd ok. 350 km liczba całkiem solidna. Po meczu zawodnicy Pogoni podziękowali im za przyjazd i doping.
Podsumowując krótko, mogło być lepiej. Zarówno na boisku jak i na trybunach.
Górnik Konin – Świt Skolwin (Szczecin) (20.08.16)
Mecz ze Świtem nie cieszył się szczególną popularnością wśród fanatyków Górnika. Na sektorze przewinęło się od nas tylko lekko ponad 50 osób, a na płocie zawisła jedna flaga (Zatorze). Doping jak na taką liczbę na Podwalu nie był jednak najgorszy – parę razy było całkiem głośno. Pozostałą widownię można oszacować na ok. 300 osób. Ze Skolwinu nikogo nie odnotowano. Piłkarze zremisowali 1-1 i to by było na tyle.
Leśnik Manowo – Górnik Konin (13.08.16)
Mecz pierwotnie miał się odbyć o g. 14.00, co idealnie nam pasowało, aby zaraz po nim podjechać do Koszalina, gdzie na Fałata o g. 17.00 grała z kolei Gwardia z Polonią Środa Wlkp. Niestety na kilka dni przed meczem we wszystko wmieszała się psiarnia i nagle nasz mecz również przełożono na g. 17.00. Wszystko po to, abyśmy przypadkiem nie chcieli być na oby dwóch spotkaniach. Tak właśnie uprzykrza się życie kibicom piłkarskim w Polsce. Nasze stowarzyszenia (Gwardii i Górnika) podpisały się pod wspólnym pismem przeciwko takim praktykom, jednak ostatecznie nic to nie zmieniło, a nasze mecze musiały się odbyć niestety równolegle w czasie.
W Manowie na sektorze gości przewinęło się ok. 80 osób, w tym połowa Gwardia Koszalin (dokładnie wspomogło nas 41 Gwardzistów). Główna grupa od nas podróżowała autokarem, parę osób dojechało ponadto bezpośrednio z urlopu nad Bałtykiem. Na płocie zawisła mniejsza fana Łańcuchy. Doping z pewnością nie powalał na kolana. Pierwszy wyjazd w III lidze i od razu 320 km do pokonania w jedną stronę, więc podróż siłą rzeczy musiała być wesoła. I rzeczywiście zabawnych momentów nie brakowało. Sam wyjazd trwał łącznie około 18h i zakończył się o 3 w nocy. Z pewnością dawno nie mieliśmy takich wypadów. Szkoda tylko, że Górnik przegrał spotkanie 0-1.
Po zakończeniu spotkania w Manowie, wjechaliśmy jeszcze do Koszalina. Nie obyło się oczywiście bez cyrków ze strony mundurowych, którzy na siłę chcieli, abyśmy od razu wracali do Konina. W trakcie wyjazdu zmieniliśmy również trasę przejazdu i wbrew wcześniejszym planom udaliśmy się bezpośrednio do podkonińskiego Lichenia, gdzie trwało akurat wesele jednego z kibiców i zarazem działacza Górnika. Młodej parze zostały złożone życzenia oraz odśpiewane gromkie sto lat! Wszystko w asyście okazjonalnego transparentu z życzeniami oraz pirotechniki różnej maści (A. i Z. – raz jeszcze wszystkiego dobrego na nowej drodze życia!).
Na koniec wielkie dzięki za wsparcie oraz pomeczową gościnę dla Gwardzistów! Dziękówa! Górnik Konin & Gwardyjka!
Górnik Konin – Sokół Kleczew (07.08.16)
Mecz z Kleczewem pierwotnie miał się odbyć dzień wcześniej, a więc w sobotę. Ale z racji, że planowaliśmy wspomóc Gwardię w Toruniu, udało się dojść do porozumienia z naszymi działaczami oraz przede wszystkim z Sokołem Kleczew, aby nasze spotkanie przełożyć na niedzielę. Inauguracja III ligi odbyła się na Podwalu, bowiem na ten stadion powrócił nasz klub przynajmniej na czas rozgrywek trzecioligowych. Na meczu pojawiła się całkiem spora widownia, w sumie ponad 600 osób. Doszło nawet do tego, że w kasach chwilowo zabrakło biletów, ale udało się temu szybko zaradzić. Nasz sektor tego dnia nie zachwycał, ale przez cały mecz przewinęło się ok. 100 osób, na płocie zawisła jedna flaga. Doping co tu dużo pisać, bardzo słaby, ale niestety co niektórzy chyba zapomnieli po co się przychodzi na stadion – na pewno nie po to, by okupować barierki na koronie stadionu. Piłkarze zagrali zabójczo skutecznie i zwyciężyli faworyzowanego Sokoła 3-0. Tym samym lokalne derby piłkarskie niespodziewanie gładko dla Górnika. Można jeszcze dodać, że przed meczem Górnik otrzymał pamiątkową paterę z okazji awansu do III ligi od KOZPNu. Nagrodę chyba buńczucznie wręczał…prezes żeńskiego Medyka, który również zasiada we władzach KOZPNu.
Elana Toruń – Gwardia Koszalin (06.08.16)
Do Torunia na sektor gości dotarło w sumie 184 fanów, w tym 95 kibiców Górnika Konin. Na płocie pojawiło się 6 flag, w tym 3 Gwardii oraz 3 nasze. Podróżowaliśmy 2 autokarami. Razem z Gwardią także 1 fan Arki Gdynia oraz 1 fan Górnika Wałbrzych. Elana określiła się na 500-600 osób, dobrze oflagowani. Piłkarze Gwardii wygrali 1-0. Górnik Konin & Gwardyjka!
Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego, godzina „W” w Koninie (01.08.16)
W rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, zebraliśmy się ok. 30 minut przed „Godziną W” na placu przed Kościołem pw. Św. M. Kolbe w Koninie, gdzie odbywały się jedyne w mieście uroczystości związane z rocznicą tego wydarzenia. Same uroczystości w mieście miały niestety bardzo skromny charakter, ale uczestniczyli w niej przedstawiciele większości organizacji związanych z Konińską Prawicą oraz oczywiście kibice Górnika Konin. Z naszej strony nieco ponad 50 osób, z flagą narodową Konin z herbem Górnika oraz transparentem „Cześć i chwała bohaterom”, który zawisł na… kościelnej „ambonie”. Równo o g. 17.00, kiedy zawyły syreny, odpalone zostało 25 rac oraz biało-czerwone świece dymne. Parę razy zaintonowaliśmy „Cześć i chwała bohaterom” oraz „Bóg, Honor i Ojczyzna!”. Odśpiewany został także Mazurek Dąbrowskiego. Potem oficjalne delegacje złożyły kwiaty pod pomnikiem w alei Armii Krajowej. Ze złożonych zniczy został utworzony znak PW – Polski Walczącej! Cześć i chwała Bohaterom!