Wywiad ze Starą Gwardią cz.2

Druga część naszego wywiadu ze Starą Gwardia będzie poświęcona relacjom z innymi kibicami. Lata 90-te na pewno pod tym względem były zupełnie odmienne niż teraźniejszość, więc z pewnością chłopaki będą mieli co przypomnieć…

Młyn od czasów – nazwijmy to „zorganizowania się” – w zasadzie od samego początku nie krył swojej przynależności do grona FC Lecha Poznań. Czy pamiętacie jakie okoliczności temu towarzyszyły i jaka była w ogóle geneza takiego stanu rzeczy na trybunach w Koninie?

Flaga Górnika Konin na meczu w Poznaniu[Maku] „Regionalna zgoda z Lechem” to było popularne określenie w tamtym czasie :)

[Wojtas] Z mojej wiedzy, nim u nas się organizował doping i tworzył młyn, jeździła już wtedy wiara na Lecha. Ale też pamiętam, że Dziunia mocno dążył do tego, aby Lech traktował nas nie jako FC tylko Górnik Konin. A potrafiliśmy ich konkretnie wesprzeć i na mecze śmigaliśmy w szalach Górnika. W Poznaniu i na wyjazdach.

[Maku] Pamiętam! Między innymi dlatego Łysy, Uszol i dwóch innych typów przyjechali kiedyś do nas na mecz zobaczyć, co się dzieje. Dziunia na szybko ekipę kolegów skręcał, żeby to lepiej wyglądało. To wg mnie ogólnie było tak, że wiara z Konina jeździła na Lecha, później organizowaliśmy się u nas i po jakimś czasie na Lechu istnieliśmy jako Górnik i później już chyba lata dwutysięczne jako FC.

[Jaro] Wspominam nasz wyjazd do Poznania na Wartę – niedziela mecz o 11 na starym stadionie przy Bema, nas około  90, potem wszyscy pojechali na Lecha, grał na Bułgarskiej bodajże z GKS Katowice . Lecha w młynie wtedy coś koło 300 osób.

[Łysy] Byliśmy, super wyjazd. Coś koło 100 nas było.

[Wojtas] Można powiedzieć, że to był taki przełom, bo wcześniej jeździła wiara, ale w mniejszych grupkach. I jak my mieliśmy po 14 lat to oni po 18.

[Wróbel] Pierwsze mecze początek lat ’90, zazwyczaj ja, Bartek M. Siwy (Przy…), Wiśnia z Mzk, większość meczy ligowych u siebie i każdy pucharowy, Bilbao, Barcelona, Spartak Moskwa, Panathinaikos, IFK Goeteborg, Skonto Ryga, Olympic Marsylia. Stary Depa kilka razy ze mną i naszym śp. sąsiadem, jeździliśmy dużym fiatem, ekipa pociągowa to ci co wymieniłem wcześniej.

[Wojtas] Dziunia miał z nimi (z Lechem – przyp. redakcji) dobre kontakty. I poważali go i nas jako ekipę. Pamiętam jak kiedyś padło hasło, że jesteśmy drugą siłą Wielkopolski.

Finał Pucharu Polski w 1998 w Poznaniu[Małpa] To stwierdzenie poszło po finale PP w Poznaniu.

[Wróbel] Chyba zabrakło w tamtych czasach starszyzny u nas i dialogu, żeby jakoś ten „układ regionalny” przekształcić w cos bardziej rozumnego, podobnie było zresztą z Ostrovią…

[Wojtas] Wróbel masz rację. My jeździliśmy, ale wtedy jeszcze młode szczurki byliśmy. Dziunia jak by się trochę mocniej zaangażował to może, by coś udało się w tamtych czasach stworzyć. Ale jemu bardziej zależało na Górniku i tworzeniu jego potęgi oraz na własnym podwórku.

[Wróbel] No i Dziunia z różnych powodów musiał nas opuścić, przez co pozostawił po sobie pustkę i bezkrólewie na długie lata w naszych szeregach.

Czy któreś mecze Lecha Poznań z udziałem kibiców z Konina, utkwiły Wam w pamięci na dłużej?

[Pucek] Nie zapomnę tego nigdy, jak jechaliśmy z Lechem na Łazienkowską, 1996 rok i Lech hamulec zaciągał w Koninie na dworcu dla Górnika, było nas coś koło 70 i darli się „Górnik Konin”, to było kozackie. Potem na tym wyjeździe dym z psami w klatce jeszcze od Torwaru , pamiętam kto grał tam pierwsze skrzypce…

[Małpa] Po necie kiedyś nawet śmigało zdjęcie z tego meczu , na którym wisiała przez jakiś czas tylko nasza flaga…

[Wojtas] Taka była decyzja, że nie zdejmujemy. Dziunia wysłał kilka osób do flagi, żeby pilnowali, a sam i duża ekipa od nas na samym czele dymu na sektorze. Pamiętam Szylinga jak zatrzymywał wiarę co się cofała lub uciekała. Jak ich wyzywał, bo miał rozwalonego buta, ktoś mu nadepnął i prawie całą podeszwa mu się oderwała.

Mecz Lech Poznań - Widzew Łódź (sezon 1995/96)[Wróbel] Najlepszy mecz jaki pamiętam to Lech – Widzew i nasza wizyta ze skrojonymi flagami Kalisza! (sezon 1995/96 – przyp. redakcji)

[Wojtas] Ten mecz z Widzewem to poezja kibicowska lat 90-tych i piękno trybun, plus my na tym meczu traktowani jak VIPy :)

[Boja] Mecz na Bułgarskiej z Legią (ok. 100 fanów z Konina – przyp. redakcji) zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie brakowało niczego. Po meczu była dogrywka, a potem sprintem na ostatni pociąg około godziny 22:30. Niektórzy koledzy wracali cali przemoczeni od polewaczki. A to był październik… Z tego co pamiętam, tego dnia równolegle Górnik grał w Bytomiu z Polonią. Dzwoniliśmy w Poznaniu z budki telefonicznej do Konina z pytaniem o wynik – porażka.  

[Jakub T.] Ten pociąg odjeżdżał o 22:42, więc zawsze po meczu biegiem, a jak nie udało się zdążyć to następny pociąg do Terespola o 3:07, który nie stawał w Koninie, więc pomagał wówczas ręczny. Do Poznania jeździło się pociągiem jakoś po godzinie 10 rano. Więc jak ktoś nie zdążył lub nie wiedział jak sobie poradzić to wyjazd na Lecha trwał ponad dobę, co w dzisiejszych czasach jest raczej nie do wyobrażenia.

W latach 90-tych często na meczach Górnika dało się również widzieć flagę chłopaków z Koła. Wspomnicie coś więcej o tym?

[Wróbel] Koło FC Lech, wspierali nas w kilka osób na ważniejszych meczach u siebie i na wyjazdach, Bydgoszcz, Toruń, finał PP, Waldek i Seba chyba najczęściej, zazwyczaj z flagą.

Flaga Koło na półfinale Pucharu Polski w 1998 w Koninie[Jakub T.] Pierwsze kontakty z Kołem to chyba wyjazd na Lech – Wisła, jakiś ’96-’97 rok , jak Cracovię wpuściły psy do ich pierwszej grupy kilku osób, a raczej powrót kiedy chłopy z Koła ratowały młodego Wiśnię przed kanarem i pewną śmiercią z naprzeciwka, na tym meczu od nich na pewno Arasa, Furman? i ktoś tam jeszcze, Waldek i Seba to kolejne ganianki z kanarami w żółtku – tak przynajmniej Koło pamiętało początki – chyba, że kontakty z nimi miał ktoś prędzej…

[***] W Kole byliśmy nawet kiedyś na meczu naszych rezerw,  jak Górnik II grał z Olimpią Koło. Kibiców Górnika w sumie 15, z Kołem razem ok. 40. Doszło do ganianek z miejscowym Widzewem, bo trzeba wspomnieć, że w tamtym czasie w tym rejonie było też chyba parę osób uznających się za Fan Club Widzewa.

[Jakub T.] Czyli to ten mecz, o którym myślałem, to nie był sparing z Widzewem, tylko nasze rezerwy z Olimpią Koło i pamiętne jak lecieliśmy po flagę na stadionie, a Lechowi z Koła krzyczeli do nas „chłopaki, zostawcie, to flaga Olimpii”… i co jeszcze zapamiętałem z tego meczu to na pewno była to niedziela i Pucek na dworcu w kominiarce po baletach w Spławiu, twierdzący, że nie było sensu iść do domu…

[Małpa] Do Spławia na balety to chyba wszyscy jeździli od nas, bo Dziunia tam bramkował i mieliśmy względy. Ale to już inna historia…

W przerwie zimowej 1995/96 miało dojść do meczu sparingowego Górnika i Widzewa Łódź. Ostatecznie mecz na murawie się nie odbył, ale na naszym stadionie pojawili się fani z Kalisza, którzy wówczas byli chyba sporym FC Widzewa. Czy wydarzenia wokół tego meczu można uznać za początek kosy z Kaliszem? Jak wspominacie te wydarzenia?

Skrojone flagi Kalisza (wiosna 1996)[Maku] Ten „sparing” zdecydowanie jest początkiem kosy z Kaliszem! W sumie dziwne by było, gdyby nie był! 

[Wróbel] Na kilka minut przed meczem było wiadomo, że sie nie odbędzie, oblodzona murawa, totalny brak warunków do gry. My to znaczy nasza grupa, staliśmy w tym „lasku” po lewo od wjazdu na stadion. Nas raczej garstka i sporo zwykłych kibiców, możliwe że reszta dopiero w drodze w autobusie MZK. KKS wchodzi na stadion i zaczyna lać kogo popadnie…Chwila zawahania, od nas nikt się nie cofa, ani nie ucieka i zaczynamy wypychać żydków ze stadionu, we wszystko mieszają się zwykli kibice i kilku, a może kilkunastu kakaesiaków, którzy nie zdążyli się ewakuować zalicza ciężki oklep i traci barwy. Wszędzie słychać było odgłosy soczystych kopniaków i trzask łamanych parasolek, a z półprzytomnych agresorów zdejmowane były fanty. Resztę dzieła zniszczenia dopełnił D. i spółka.

[Jaro] Ostatnie osoby zostały dogonione na dworcu autobusowym na Staraku. 6 Kaliszaków zostało zamkniętych wtedy. Dwóch dostało drugi raz wpierdol na drugi dzień jak ich wypuszczono na tymże samym dworcu autobusowym, czekając na PKS do Kalisza. Znam też jedną historię kolesia z Kalisza, który przed agresorami schował się w kuble na śmieci na prywatnej posesji . Kaliszaków wtedy coś koło 50 osób.

[Maku] Jak my podjeżdżaliśmy pod stadion to oni po trybunie też harcowali! Jeśli dobrze kojarzę to spora część miała fleki na pomarańczową stronę wywrócone?

[…] Możliwe, że dotarli na trybunę, ale na pewno po drodze rozrabiali, ja brałem udział w „akcji w lasku” i nazbierałem trochę fantów. Sporo osób od nich było na pomarańczowo. Pewnie więcej sie tu nie dowiemy, bo było nas niewielu, a większości z tych co byli ciężko dzisiaj spotkać…

Skrojone flagi Kalisza (wiosna 1996)[Maku] Ja ich wjazdu na stadion nie widziałem bo „nasze MZK” podjechało jak już byli. Na pewno latali po trybunie – może oni tam uciekali!? Na pewno główna scena to okolice od bramy do budynku klubowego i ten „las”, który wspominasz .Tu najbardziej się kotłowało na terenie stadionu. Później impreza przeniosła się na ulice!

To co ja pamiętam…Wypadamy z autobusu MZK, wbiegamy na stadion z krzykiem, żeby Ci co na stadionie ruszyli dupę i nie dali się lać na swoim stadionie. Wróbel faktycznie musiałeś być w „lasku”, bo tu już się działo…Ogromna kałuża w bramie, w której kąpani i kopani byli KKSiacy! Są tacy, którzy twierdzą, że najbardziej okopany właśnie w bramie został „szef” kaliskich chuliganów! Uciekali, gdzie się dało, rozbiegli się po Staraku, chowali się w okolicznych budynkach. Całe szczęście, że mieszkańcom to chyba nie odpowiadało, bo życzliwie krzyczeli „tu są”, „wbiegli do piwnicy”, itp.

Autobus mieli zaparkowany na Świętojańskiej. Zamknięty, zaciągnięte zasłonki. Nie wiem, ale chyba chcieli udawać, że ich nie ma, bo cichutko siedzieli, nie reagowali na nic. Kierowca po krótkich negocjacjach – albo otwierasz albo sobie sami inaczej wejdziemy – otworzył drzwi. Wejście do środka! Przy wejściu typ na pierwszym siedzeniu wyłapał pokazowego łokcia w nochala od D…! „Prośba” o oddanie reszty fantów jakie zostały spełniona potulnie bez żadnych prób oporu, a wręcz z prośbami, by ich więcej nie bić! W autokarze między innymi był D… z kumplami, więc reakcja wroga nie dziwi! Śmiem twierdzić, że oni wtedy stracili wszystko co mieli!

[Bartosz D.] W ten dzień, jeden z autobusów MZK, który jechał ze Starego, a była w nim liczna grupa kibiców, nagle nie wiadomo czemu nie zatrzymywał się na żadnym przystanku, pierwszym przystankiem tego autobusu był parking KM Policji. Tam przy wysiadaniu w/w osób każdy na plecy zaliczył strzała z białej loli, a wyrywkowo wypatrzeni zostali wyciągnięci i zatrzymani.

Nie bez znaczenia w relacjach z Kaliszem była chyba ich ówczesna zgoda z Chrobrym Głogów?

[Maku] Ich zgoda z Chrobrym na pewno miała wpływ na „relacje” z nimi! Ale z Chrobrym raczej za dużo ciekawych wątków nie było. Raz w drodze z Głogowa wybili nam szybę, co później źle się skończyło dla czerwonego auta (które podobno nas śledziło) i jego pasażerów. No i ja pamiętam jak na sławny „wyjazd z promocją” jechałem z Dziunią samochodem – ze względu na przepełniony autokar – 4 osoby; ja, Dziunia, jego kumpel Robert i Kargul. Wchodziliśmy głównym wejściem, w szalikach. Pod stadionem spokój. Za bramą jacyś kozacy czaili się i chcieli chyba przyatakować, tylko, że wtedy z oddalonej o jakieś 10-20 metrów klatki rozległ się ryk Górnik Konin i…uciekli!!! Oni chyba myśleli, że my w 4 tylko jesteśmy i nie spodziewali się takiej ekipy za swoimi plecami!

[Wróbel] Raz był ciekawy wątek na meczu z Chrobrym u siebie, kiedy zrobiliśmy sobie „spacer” po koronie stadionu spod naszego młyna aż pod sektor przyjezdnych – wtedy jeszcze na prostej obok zegara z ekipa D. na czele pochodu. I pewnie zrobilibyśmy im dokładnie to co Lech później zrobił Śląskowi, ale przed linczem uratowała ich ochrona i policja(?) obecna na sektorze. Szkoda, bo brakowało nam kilku metrów do „celu”, ale miastowym nie było na rękę wystawiać się na mukę mundurowym, bo pewnie byli dobrze znani w tamtych czasach, zresztą nikt wtedy nie miał na sobie żadnego komina itp .Chrobry jak podeszliśmy mocno wystraszeni i ściśnięci na dole swojego sektora.

Wiadomo, że kiedyś przybijanie zgód wyglądało zupełnie inaczej niż dzisiaj, ale 12.10.1996 podczas meczu w Koninie została przybita chyba dość szybka (na pewno jak na dzisiejsze realia) zgoda z Górnikiem Wałbrzych! Pamiętacie jaki był pierwszy kontakt z Wałbrzychem i jakie okoliczności powstania zgody?

[Maku] Nie wiem czy ta zgoda nie była zasługą Przybyła i jego relacji z Kotkiem. To raczej przez ich korespondencję i późniejsze odwiedziny.

Górnik Konin - Górnik Wałbrzych (sezon 1996/97)[Jaro] Ja pamiętam początki z Wałbrzychem tak, iż jeden gość z KO5 miał kuzyna w Wałbrzychu, który był dwukrotnie w Koninie na meczu i to przez rodzinne kontakty przyjechał potem Wałbrzych autokarem i siedzieli za bramką plus Dziunia od nas i toczyły się rozmowy. A po meczu było jasne, że jest zgoda. Wymieniłem się wtedy na szalik Górnika, taki robiony na drutach, był taki długi, że 12 razy w koło szyi się owijał. Pamiętam, że ten gość z KO5 na mecze z bracholem latał i pamiętam, że miał bordowego flejersa :)

[Jakub P.] Ja pisałem z Fikatem, pierwsze spotkanie w Koninie… Chłop ze 30 lat, ja może 17…później widzieliśmy się na PP w Poznaniu…

Macie jakieś szczególne wspomnienia z wojaży albo z meczów  pomiędzy Koninem i Wałbrzychem?

[Wróbel] 14.05.97 r., ruszamy PKS-em w Koninie do Kalisza w 11 osób + 3 wagarujące osoby przypadkiem napotkane na dworcu w Koninie, w Kaliszu przesiadka na PKP do Wałbrzycha. We Wrocławiu kilkuminutowy postój, wyglądamy przez okno a obok nas na sąsiednim peronie kilkuset(?) osobowa grupa Śląska, który akurat jechał na swój mecz do Wronek. My z flagą „Ultras Konin” szybka akcja i ktoś z flagą chowa się w kiblu .W Wałbrzychu przejmują nas miejscowi i częstują wysokoprocentowymi trunkami. Na meczu wspólny doping i integracja. Powrót z piłkarzami do Konina, choć „część” ekipy na powrocie „zwiedza” Wrocław i do domu wraca po upływie 24h :)

Górnik Konin - Górnik Wałbrzych (sezon 1996/97)[Boja] Ja pamiętam mecz w Koninie (Górnik Konin – Górnik Wałbrzych, 13.09.1997r – przyp.redakcji). Pogoda była fatalna, lało, wiało, zimno itd. Piłkarzom też nie przypadła do gustu i huja grali. Skończyło się chyba na jakimś szczęśliwym 1:0. Pamiętam, że z Wałbrzycha przyjechało kilku starszych fanów. W młynie niewiele osób. Pamiętam też jak dziś, jak kolega Rafał częstował gości wódeczką i pili po pół szklanki na zahartowanie. To był przerażający widok…

[Wojtas] Później po meczu piliśmy w Cibusie. My ich gościliśmy. Ja i Pucki. Lokal przejęty, zamknięty. Hamburgery do żarcia i wódy nie do wypicia.

[Rafał Sz.] Tak było, Maku był chyba z nami jeszcze . Bal się skończył gdy, ziom z Wałbrzycha próbował wypłacić sobie pieniądze z kasy i wyszła lipa. Wyjebali nas z lokalu na zbity pysk. Oczywiście nie w dosłownym słowa znaczeniu ponieważ nikt z biesiadników za wiele sobie z tego nie robił. Lecz koniec końców zmieniliśmy miejscówkę. Pamiętam jak pytali, gdzie Andrzej z ekipą, czy i kiedy będą. Oni średnia wieku 30, my 17 .

Na spokojnie wyjebali na pewno więcej od nas, tak jak Boja wspomniał –  zacząłem zmiękczać towarzystwo już w czasie meczu :)

[Wojtas] To prawda. Ten jeden jak był wielki, taki stary łysy skin. My jak dzieciaki przy nich. Ale został pokonany i zaliczył zgon jak dobrze pamiętam. Myślę że my też tego dnia mieliśmy bardzo ciężko.

Górnik Wałbrzych - Górnik Konin (sezon 1997/98)[Wróbel] Był też wyjazd 11.04.98 roku. Po tym jak opowiedzieliśmy w Koninie, jaka gościna była w Wałbrzychu na kolejny wyjazd pod „Rondem „zebrał się prawdziwy alkonaftomelanż skład. Dużo nie brakło, a nie wyjechalibyśmy, bo niewiele osób posiadało przy sobie gotówkę, a ze wsparciem pospieszył Dziunia, który uregulował płatność (mimo, że sam nie jechał na wyjazd). Nas w 50-sięcioosobowym autokarze może połowa, więc prawie każdy miał miejsce leżące, co bardzo przydało sie w drodze powrotnej, ponieważ miejscowi ponownie stanęli na wysokości zadania i upoili nawet naszych największych „fachowców”. Na meczu ponownie wspólny doping. Ciekawostka, jaką pamiętam z tego wyjazdu na meczu razem z Górnikiem Wałbrzych obecni fani chyba nieistniejącego wówczas klubu…Zagłębie Wałbrzych…

Górnik Wałbrzych - Górnik Konin (sezon 1997/98)[Małpa] Z opowiadań pamiętam ,że Śp. Bodzio z KO5, a przypomnę, że to znawca tematyki %,  jak był w Wałbrzychu , to uciekał , bo już nie chciał i nie mógł więcej pić ….a niejaki Jelonka nazwany chyba tak , bo był ponoć z Jeleniej Góry, a później okazało się, że jednak był z GKS Tychy melanżował na Wyszyńskiego chyba przez miesiąc i jeszcze się załapał na wpierdol jak ekipa z miasta wpadła im na chatę załatwiać porachunki… meble wyrzucali z 4 piętra przez okno, a Jelonka miał sypialnie wtedy we wannie…

[Pucek] On był chyba z 3 miesiące, pamiętam, że na Warcie w Poznaniu był i czy to nie jest ten co u Helmutów koczował przez tydzień?

Górnik Konin wspiera Górnika Wałbrzych w Zielonej Górze[Wróbel] Alcohooligans – ciężko było wyciągnąć od kogoś ten szalik z Wałbrzycha, choć chyba komuś z Konina się to udało…

[Maku] Za każdym razem grubo było. Ja trzymałem się zasady „na wyjazdach nie piję”, a przespałem całą drogę powrotną i pod basenem mnie budzili. W Wałbrzychu nie istniało w tym dniu powiedzenie – nie piję! Oni chcieli nas zamordować alkoholem!!! Kto był pamięta albo w sumie nie!

Co do zakończenia tej zgody, krążyło kiedyś kilka wersji, w tym jedna taka, że umarła ona śmiercią naturalną wskutek zakończenia kontaktów. Druga, że padła ona po finale Pucharu Polski, a jeszcze inna, że zakończyła się później, bo przecież po finale Pucharu Polski mieliście jeszcze dalej kontakt z Wałbrzyskimi i również miała miejsce nieprzyjemna tym razem dla Was sytuacja?

[Maku] Co do zakończenia… chyba wszystko posypało się przez finał PP i akcję Lecha z flagą Wałbrzycha. I faktycznie po tym meczu mogło wszystko umrzeć śmiercią naturalną?

Górnik Wałbrzych - Śląsk Wrocław (sezon 1997/98)[Jakub P.] Ten Wałbrzyszanin, z którym miałem kontakt, miał żal jak Uszol kazał barwy Górnika odwrócić na drugą stronę, chyba tak naprawdę to nikt zdecydowanie nie stanął za Wałbrzychem!!!

[Łysy] No nie mów, że nikt nie stanął za nimi, chłopaki ode mnie i ja coś tam się burzyliśmy, ale były takie czasy…. Lech, a my – byliśmy za młodzi. I za duże zamieszanie było… U mnie na pierwszym miejscu zawsze był Górnik.

[Wróbel] Parę osób się wstawiło za Górnikiem Wałbrzych, ale Uszol powiedział, że jak coś nam nie pasuje, to zaraz zadzwoni i przyjedzie tu kilka samochodów i pozamiatają..

[Pucek] Pamiętam, że było zbyt mało czasu i miejsca, żeby zmienić sektor i stanąć obok, ogólnie po tym meczu nasze kontakty z Lechem mocno się zmieniły, osobiście byłem tylko 4 razy na wyjeździe na Lecha i może ze 4 raz na Bułgarskiej. Górnik to moje życie!

[Małpa] Bardziej chyba poszło wtedy o wydarzenia na Karkonoszach Jelenia Góra, które już wtedy nie chciały być FC Górnika Wałbrzych.

To jak to było z Karkonoszami, bo kiedyś można było nawet przeczytać o pewnym epizodzie na linii Jelenia Góra – Konin, ale to z czasów, kiedy Jelenia Góra chyba jeszcze dobrze żyła z Wałbrzychem? Pewne wydarzenia z Jeleniej chyba też były przyczynkiem do końca kontaktów z Wałbrzychem, choć formalnie nigdy nie było oficjalnej daty końca zgody?

[Helmut] Słyszałem wersję, że przez Lechię Dzierżoniów poszła spina między Karkonoszami i Górnikiem Wałbrzych. Przez to się Jelonka obraziła na Wałbrzych.

[***] Na pewno 21.03.1999 na meczu Karkonosze Jelednia Góra – Górnik Konin było 2 kiboli z Konina + 7 Wałbrzych, czyli jednak kontakty nie skończyły się na finale Pucharu Polski, jak to było powtarzane przy jednej z wersji końca zgody.

[Saba] Tak, w sezonie 98/99 byłem w Jeleniej Górze razem z Trupkiem. Przed meczem byliśmy pogonieni przez Jelonkę. Pamiętam, że wyjechaliśmy w piątek, a wróciliśmy w niedzielę. Wałbrzych był wtedy po stronie Jelonki. Z nami jechał jeden chłop z Wałbrzycha. Reszta już była na miejscu.

[Wróbel] To prawda co Wałbrzych pisał później o PP i Lechu, ale w zamian za to oni przyglądali się, jak 2 osoby od nas dostają klapsy od ich FC w Jeleniej Górze już po PP, to też nie było fair z ich strony, ale na pewno potem nie było jakiegoś żalu i chyba prywatne kontakty pozostały.

[***] W Jelonce zostali obici i skasowani z szala. A więc to był raczej koniec kontaktów z Wałbrzychem.

Pojawił się kiedyś opis jednego z fanów Karkonoszy nawet o rzekomych przymiarkach do układu na linii Jelenia Góra-Konin, oni podobno mieli być na meczach u nas, ale potem przez wydarzenia na jednych z nim, do niczego miało nie dojść?

[Pucek] Na meczu w Koninie z Karkonoszami, coś takiego mogło być, że chcieliśmy ich najebać, ale żeby pić z nimi przed meczem to niekoniecznie…Na Jelonce byliśmy wszyscy najebani, w Wałbrzychu raczej na pewno, wiec chyba układ nieoficjalny…

Fanatycy Górnika Konin[Wróbel] Nie ma co brać na serio takich opisów z tamtych lat, kto z kim co chciał mieć, prawda jest taka, że poza Wałbrzychem nie mieliśmy żadnych układów ani zgód, nawet z Ostrovią nie było nic oficjalnie, a reszta to były zwykłe, często jednorazowe, pijackie spotkania przy okazji jakiegoś wyjazdu, turnieju czy meczu u siebie z kibicami, z którymi się po prostu nawzajem tolerowaliśmy.

[Małpa] Ale prawdą jest, że flaga Karkonoszy – pamiętam biało-niebieska z czerwonym napisem Karkonosze Jelenia Góra-  wisiała u nas na paru meczach i na pewno na jakimś meczu transmitowanym w Canal+.

[Wróbel] Widocznie z nimi piliśmy częściej niż z innymi kibicami:)

Na kilku meczach Górnika w latach 90-tych, dało się też widzieć barwy Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski. Pamiętacie co to był za epizod i skąd w ogóle takie kontakty?

Przed meczem z Pogonią Szczecin (sezon 1996/97)[Helmut] Znajomości zrodziły się u nich w Grodzisku. Bała, Łysy, Szewcu, jeśli dobrze pamiętam. Mieliśmy wtedy zgodę z Wałbrzychem i jechaliśmy wesprzeć Górnik Wałbrzych na ich meczu w Grodzisku. Kibice Dyskobolii zrobili dla nas zrzutkę, żebyśmy mogli wrócić do domu. Ogólnie oni z nami chcieli coś przybić, my raczej nie koniecznie.

I to wszystko zaczęło się właśnie od wyjazdu na Wałbrzych. Oni (Dyskobolia – przyp. redakcji) do nas – chodźcie do naszego młyna, bo to jest sektor gości, a ja im mówię – no my przyjechaliśmy wspierać Górnik Wałbrzych. To się zdziwili, ale zobaczyli, że z naszej strony jest OK, to zrobili zrzutkę na stadionie, żebyśmy my i Wałbrzych mieli jak i za co wrócić. Więc inicjatywa wyszła z ich strony.

Górnik Konin - Śląsk Wrocław (sezon 1997/98)[Maku] Według mnie nie ma nawet co zbytnio wspominać. Przyjechali na jakiś mecz, może na zaproszenie Helmutów, nikt ich nie wygnał, pozwolono to powiesili flagę i raczej na tym się skończyło. Chyba ciężko w tym przypadku mówić o jakimś układzie czy zgodzie… Oni chyba podjazdy pod nas robili, ale raczej nikt tego poważnie nie traktował.

[Pucek] Byli kilka razy, ale ja nie kojarzę, żeby ktoś ich ganił czy klaskał z zachwytu, to jak to nazwać? Dobre stosunki? Przecież nic nas nie łączyło.

[Helmut] Chłopaki byli przyjacielsko nastawieni, to wszystko.

[Jaro] Pamiętam, że po tym meczu, gdzie przyjechali do nas w te 60 osób, nastroje nie były pokojowe, ale raczej wrogie.

[Małpa] Pamiętam pierwszy wyjazd do nich i remis 3:3 na boisku. Istny piłkarski poker! Ja jechałem busem z bracholami, reszta pociągiem, siedzieliśmy razem, ale pamiętam, że to bardziej KSD zabiegało o nas…parę osób miało tzw. KO, ale że graliśmy bodajże w maju to alkohol i słońce dało o sobie znać..

Dyskobolia Grodzisk Wlkp. - Górnik Konin (sezon 1998/99)[Boja] Podczas pierwszego wyjazdu na Górnika do Grodziska było nas sporo pociągiem. Pamiętam wesoły przedział z Bartkiem, Ligosiem i Majstrem. Pamiętam, że miejscowi nas przywitali i stawiali alko. Przyprowadzili też niewiasty do konsumpcji, ale nie przeszły castingu. Byliśmy sporo wcześniej i krążyliśmy po mieście i stadionie ze starą, drewnianą, krytą trybą. Pamiętam też, że Majster nie miał na bilet i przeskoczył przez płot. Na powrocie mieliśmy długo czekać na pociąg i nas psy pilnowały, ale zerwaliśmy się na PKS do Poznania i stamtąd PKP do domu. Pamiętam też jak Majster tańczył na dworcu z konduktorką i ktoś robił im zdjęcia puszką od piwa :)

[Maku] Ten pierwszy wyjazd do Grodziska, to PKP do Poznania, potem przesiadka i starym parowozem z ogromnymi kłębami dymu do Grodziska .Miejscowi przywitali nas sporą ilością napojów wyskokowych i zaprosili do młyna. Raczej był to jednorazowy melanż, prywatne znajomości niż jakiś układ, choć jak widać na niektórych zdjęciach odwiedzali nas czasami.

Nie licząc Lecha, najdłużej znamy się i przyjaźnimy z kibicami Ostrovii Ostrów. Mimo iż oficjalnie układ przybity został całkiem niedawno, to początki wzajemnych kontaktów sięgają lat 90-tych. Pamiętacie jak to się wszystko zaczęło?

Ślęza Wrocław - Górnik Konin (sezon 1995/96)[Pucek] Początek znajomości, kiedy zabraliśmy 3 typów z Ovii jak wracaliśmy z Wrocławia, to był wyjazd na Ślęzę (sezon 1995/96: Ślęza Wrocław – Górnik Konin 13.04.1996 – przyp. redakcji). Powiedzieli; wpadnijcie do nas na derby za niedługo, zobaczycie co się dzieje w niższych ligach, a tam zawsze się coś dzieje…

Na Ślęzy Wrocław było nas dokładnie 35, wracając z meczu zabieramy Ostroviaków gdzieś po drodze i odstawiamy do Ostrowa. Nie pamiętam, czy oni wracaliśmy ze swojego meczu ,czy jechali gdzieś, nie mam pojęcia.

[Wojtas] Na bank zabraliśmy ich i zainteresowaliśmy się, bo wydaje mi się że mieli jakieś barwy.

[Pucek] To były szale Lecha i Arki.

Derby KKS Kalisz - Ostrovia Ostrów (sezon 1995/96)[Maku] Dla mnie ta relacja to naturalna konsekwencja solidarności regionalnej – cała Wielkopolska za Lechem, nie licząc Kalisza. Pojechaliśmy na derby, oni przyjeżdżali do nas, my do nich… To było jakieś takie normalne, oczywiste, nikogo nie dziwiło i chyba nawet nikt nie zgłębiał tematu. Nie jestem pewien czy w tamtym czasie w ogóle toczyły się jakieś oficjalne rozmowy, czy po prostu „stało się”. Napisałbym więcej ale …jak do tego doszło nie wiem :) 

[Wróbel] Tak jak wspomina Maku, kontakty były od zawsze i może dzięki temu, że nie było to w jakiś sposób przyklepane, ta przyjaźń przetrwała. Było kiedyś spotkanie w Katowni między innymi odnośnie Ostrovii i wtedy podobno nie było potrzeby zawierania z nimi zgody/układu. Później powstał układ, który trwa do dziś, no i dobrze, bo tak powinno być, choćby ze względu na stare czasy i wspólne turnieje, mecze, melanże, wyprawy etc.

Czyli można powiedzieć, że pierwszy „meczowy” kontakt z Ostrovią to derby w Kaliszu w sezonie 1995/96. W tym roku będzie już 25 lat od tych wydarzeń…

[Pucek] Ku ich zdziwieniu (Ostrovii – przyp. redakcji) na derby zawitało nas 130 osób, żydy posrane były. Pamiętam jak jeden żydek się zawieruszył i z nami wyzywał cebulę, szybko stracił szalik…

Derby KKS Kalisz - Ostrovia Ostrów (sezon 1995/96)[Marcin W.] Pamiętam te derby w Kaliszu, jak 3 autobusy marki Ikarus z MZK koloru czerwonego z kasownikami jechały na kaliski betonowy welodrom na mecz z tubylcami, na miejscu czekała Ostrovia, razem z nami jakieś 400-500 osób ,a na końcu, z drugiej strony nie wiem kto był, ale wiem ,że śmierdziało cebulą…

[Maku] Kojarzę, że przy wejściu pogoniliśmy ich (Kalisz – przyp. redakcji) na stadionie już za kasami, na pewno w nasze ręce wpadły szale. Zainicjowaliśmy wybieg na murawę przez ten śmieszny płotek i większą ekipą pognaliśmy. Było też jakieś spięcie z psiarnią na koronie, gdzie Nygus zajebał pałę gliniarzowi i za żuczka go targnął! Bo się wkurwił jak zobaczył, że Dziunię pałuje…

Teraz pytanie o relacje, które można określić ze sporym „znakiem zapytania?”. W jednym z zinów z lat 90-tych ktoś napisał, że mieliśmy zgodę z Amiką… Wronki, a kosę z Bałtykiem Gdynia, legendy krążyły o możliwych relacjach z Zawiszą…

[Małpa] Amica Wronki ….pierwsze słyszę :)

[Marcin W.] Amica Wronki? Jakoś mi się o ucho nic nie obiło. Jedyne co pamiętam o Amice to finał Pucharu Polski i że śpiewano „nawet biedronki pierd… Amice Wronki”!

Ale co do Zawiszy, jak pamięć mnie nie myli to Jachu coś więcej powinien wiedzieć, coś mi podpowiada, że u niego kuzyn z Bydgoszczy i jakieś tam powiązania konińsko-bydgoskie by były, ale już teraz nie pamiętam dokładnie, coś po głowie mi tak lata.

Górnik Konin - Widzew Łódź (sezon 1998/99), Puchar Polski[Boja] Ja pamiętam jeden mecz z Amicą u nas. Przyjechało ich trochę (50-100). My mieliśmy chyba młyna po lewej od krytej. Oni przyszli do nas i było na początku OK. Ale potem zaczęły się jakieś zgrzyty i musieli sobie pójść do obecnej klatki gości. Podejrzewam, że dostali propozycję zostania naszym FC, ale im się to nie spodobało. Nie wiem, czy nie poszły już bluzgi w drugiej połowie i czy nie dostali przez to ochrony. Ktoś pamięta w ogóle to?

[Wróbel] Bałtyk podczas swojej pierwszej wizyty w Koninie – około 15-20 osób starszej wiary w szalikach i kaszkietach – chodzili po całym stadionie i byli pokojowo nastawieni, ale to pewnie tylko i wyłącznie dlatego, że u nas nie było wtedy młyna, a my mogliśmy tylko zazdrościć że pojawili się u nas przyjezdni. Co do relacji z Zawiszą musiałby sie Jachu wypowiedzieć, ale myślę, że dobre relacje/zgoda z Zetką były tylko w jego fantazjach i marzeniach. Z Amicą tak jak mówił Boja, jakiś układ mógł być max 45min, zresztą wyjaśniliśmy im wszystko na początku meczu o PP.

[Lucek] Z tego co pamiętam, to Amica większość dziadków chyba pracujących w zakładzie i jeden wzór szalików nic więcej. Coś tam podchody robili, ale zaraz szydera poszła, no a później finał i wszystko wyjaśnione.

[Maku] Jaka Amica!? Co za news po 20 latach! Nigdy nie było takiego tematu!

Co do Zawiszy – Jachu ma siostrę pod Bydgoszczą. Często bywał na Zawiszy, podobnie jak na żużlu na Polonii. Z racji sympatii do „Z” nim został Jachem wołaliśmy na niego Zawiszak – jeśli dobrze kojarzę to przez jakiś czas miał naszywkę „Z” na fleku. Wszelkie relacje z Zawiszą to tylko była jego sfera marzeń. Nie było nic na rzeczy, wręcz przeciwnie od początku raczej iskrzyło.

[Pucek] Zawisza ???  Chyba sobie teraz kpicie, przyjechali do nas z flagą Pogoni Szczecin, Paprykarze pytają się czy pomożemy… no chyba nie, a Zetka chciała żebyśmy byli ich fan clubem, więc ogólnie… :)

Derby Ostrovia Ostrów - KKS Kalisz (sezon 1998/99)[Maku] Co do Bałtyku w Koninie, byli, łazili, ale… oni w tym czasie mieli zgodę z Lechem i raczej to był powód, przez który nikt nie sapał się do nich. Później tą zgodę zerwano. Jak my byliśmy u nich pierwszy raz busem może w 6-7 osób, mieli wielkie sapy do nas. Najpierw przyszli z „pokojowym” nastawieniem, zaprosili nas do swojego sektora, a jak poszliśmy to próbowali nasze flagi skroić! Tak trochę podstępem jak cioty! Od tego zaczęła się kosa z Kadłubkami! Później już jak byliśmy autokarem skroili nas! Pamiętam radość po naszej bramce, a oni w tym czasie flagi targają. Taki dobry moment wybrali sobie…

[Lucek] Tak właśnie wtedy po bramce szachownice zajebali…

W kwestii relacji, pytanie o przyjezdnych. Która grupa przyjezdnych w latach 90-tych na Podwalu (może być też Dmowskiego), zrobiła na Was największe wrażenie i dlaczego oraz jak wspominacie właśnie ten mecz u siebie?

[Pucek] No to masz! Miedz Legnica. Było ich około 50, autokar. Z chłopakami z osiedla usiedliśmy na buforowym, pierwsza połowa szydera z nich na maxa, że nie potrafią śpiewać, itd. Na pewno słyszeli, że palimy z nich szyderę. Uwaga nas max 6, jak Kondziu zajebał do nich, macie szale z trawy, coś ich ruszyło i dosłownie ruszyli na nas ….ku ich zdziwieniu my też na nich! Wyglądało to komicznie, że zatrzymali się całą bandą na koronie koło swojego sektora, doszło do małych kopów, a powstrzymał ich ….jeden dosłownie jeden…

Flaga Wałbrzycha i Grodziska na meczu Górnika z Pogonią Szczecin (sezon 1996/97)[Małpa] Zawsze jak miał przyjechać Zawisza, to czuło się, że będzie fajny mecz na trybunach i ich przejazd przez Osiedle Piąte koło Hortexu (dawna, zwyczajowa nazwa pawilonu handlowego przy ul. Przemysłowej – przyp. redakcji) dawał trochę adrenaliny….

[Wróbel] Może nie największe wrażenie, ale dla mnie ciekawy był mecz z Ruchem Radzionków u siebie. Dość niespodziewanie pojawili się kibice gości – autokar, około 40 sztuk, już na wejściu małe starcie od strony kortów i kilka fantów na plus. Mecz na murawie przegrywamy i jednocześnie tracimy szanse awansu do ekstraklasy na rzecz Cidrów. Po meczu działo się nieco więcej…podobno w okolicach Białej Panieńskiej nieznani sprawcy w kilka osób, chyba dwa auta, zaatakowali kibiców przyjezdnych i pozbawili ich szyb. Autokar zatrzymał się dopiero kilometr dalej od tego zajścia. W tym czasie sprawcy oddalili się. Były nawet wycinki z lokalnych gazet :)

[Maku] Ja przychylam się do opcji – Zawisza. Zawsze ciśnienie rosło! Pogoń ta pierwsza, ze względu na przygotowania sektora – śledzie i woda z beczki; stary częsty numer towot na płocie; jakieś malowanki na betonie. Wisła Kraków – bo pięknie się ewakuowali. Polonia Bytom – bo to pierwsza ekipa, którą kojarzę z naszego stadionu i wtedy pierwszy raz pomyślałem „kurwa czemu u nas nic nie ma”…

[Jaro] Mnie w pamięci utkwił mecz ze Stilonem, jak dziady ruszyły na agresorów i pamiętam jak dobiegłem na miejsce to zobaczyłem jak trzech dziadów trzyma na muszce parasolki chłopa z Gorzowa wciśniętego pod ławkę. Jak on tam się zmieścił, nie mam pojęcia, ale krzyczał niemiłosiernie, żeby już go nie bili parasolkami . Inny mecz to Śląsk i wjazd Lecha . Pamiętam tych chłopów z Poznania, widok robił wrażenie.

[Wróbel] Stilon z gazem wleciał od strony kładki/krytej, my wtedy chyba bez młyna jeszcze, dziady zrobiły za nas robotę…

Dziękujemy za rozmowę! CDN…

Za foty dziękujemy: Foto J. Sypniewski, Foto Małpa, Wojtas, Helmut, Wróbel