Wywiad ze Starą Gwardią cz.1

Na wstępie ogromne podziękowania za to, że zgodziliście się na „kilka” pytań. Szczególnie, że na pewno nie jest łatwo sięgnąć pamięcią do wydarzeń niejednokrotnie sprzed ponad ćwierć wieku temu. Dziś to już z pewnością spory kawał historii, którą poprzez Wasze wspomnienia będziemy mogli podzielić się z wszystkimi obecnymi jak i przyszłymi kibicami Górnika Konin.

Pierwsze pytanie o początki młyna albo bardziej o początki dopingu z trybun w Koninie. Są tacy, co wspominają wyjazd do Włocławka w 1992 roku (przypieczętowujący historyczny, pierwszy awans na zaplecze ekstraklasy) i uważają go za pewien zalążek kibicowania w Koninie. Jakie były początki młyna i dopingu w Koninie? Wiadomo, że najstarsza obecnie zachowana fotka młyna na Podwalu to dopiero 04.03.1995 rok i  wycinek z gazety po meczu Górnika z Pogonią Oleśnica. Pamiętacie w ogóle początki dopingu dla Górnika i późniejszego młyna?

[Boja] Ten pierwszy wyjazd to był mecz z Włocłavią. Z Konina ok. 100 osób z flagami na kijach. Świętowaliśmy pierwszy w historii awans do 2 ligi. 1992 r. Byłem.

[Jacek J.] Myślę, że pierwszy doping to na Buczka był? (ul. Dmowskiego w czasach PRL nosiła nazwę imienia Mariana Buczka, zwyczajowa nazwa Buczka pozostała jeszcze w nieformalnym użyciu po zmianie ustroju politycznego w Polsce – przyp. redakcji).

[Łysy] Pierwszy doping był na Buczka przy awansie do 2 ligi, ale pewny nie jestem. Tam zaczynały się pierwsze przyśpiewki. Pamiętam, że wszyscy się na nas gapili jak na nienormalnych, nawet na praktykach instruktor zawsze zagadywał czy będziemy śpiewać. A z biegiem czasu cały stadion śpiewał.

Górnik Konin - Pogoń Oleśnica (sezon 1994/95)

[Maku] Mecz z Pogonią Oleśnica (już na Podwalu w sezonie 1994/95 – przyp. redakcji) to pierwszy od chwili zorganizowania się, to znaczy pojawienia się fany i debiut szalików.

[Lucek] Pamiętam też fajny mecz ze Śląskiem Wrocław (wg Almanachu Piłkarstwa Konińskiego 29.10.1994 – przyp. redakcji) wtedy młyn stworzył się po lewej stronie krytej, patrząc na murawę między dziadkami. Wtedy nawet oni wyzywali Śląsk, bo byli przyjezdni. Jeszcze wtedy nie było szalików, ale klimat już był…

[Wróbel] Na pewno to, że pojawiali się u nas przyjezdni (Polonia Bytom, Stilon, Arka, Bałtyk, Zawisza, Wisła) wpłynęło na to, że u nas też pojawił się doping i wyjazdy. Nawet na sparingach zazwyczaj był młyn i czasami doping. Moja ulubiona przyśpiewka to „dzisiaj sobota – po meczu będzie robota”…

Stara Gwardia

[Maku] Osobiście uważam, że największe zasługi w powstaniu młyna ma dwóch kumpli: Tymon i Olek! To oni dali ogłoszenie do gazet, że chcieliby stworzyć Fan Club, czyli Klub Kibica i na meczach dopingować Górnika. Ogłoszenie pokazał mi Waldziu „pompka” i zaczęliśmy wydzwaniać do chłopaków, żeby pogadać. To czasy stacjonarnych telefonów, więc w chatach u Tymona i Olka pewnie mieli nas dość!  Od słowa do słowa i towarzystwo się skrzyknęło. Parę osób od tego, kilku od innego i tak się zbierało. Później poleciała już cała organizacja szalików, flag, itd. Od samego początku młynem mocno interesował się jeden (…) Dziunia, który dużo podpowiadał i wspierał. Pamiętam jakie to było dla nas ważne, że ktoś starszy od nas pomaga ogarnąć temat.

[Wojtas] Początki zawdzięczamy też chłopakowi o ksywie Wachu. Fanatyk wpajający od młodego swoją pasję innym. Pamiętam skrzynie z flagami u niego w pokoju, cały arsenał przedłużaczy ręki. Pierwszy pasiak. No i bujali się też na Lecha z Depą.

Stara Gwardia z flagą "Gotycką"[Lucek] Imel z Zakola też miał pakę razem z Waldziem, tworzyli nowe pomysły, na Lecha też razem jeździli. 

[Maku] Bo ogólnie tak się zbieraliśmy… Nie osiedlami tylko ekipami od kogoś. V osiedle – ekipy od Waldzia, Helmuta, Jacha, Zakole, Zatorze ekipy od Kargula, Róży, Burka, Starak – Świętojańska od Łysego, Nadrzeczna od Bomby… I tak to leciało, identyfikacja osób – kto od kogo. Zajebiste klimaty jak były zbiórki na mecze i tak po drodze na stadion banda do bandy dołączała. Za nim dogadaliśmy się z klubem w sprawie darmowych wejść, wlotki przez płot gromadą.

Stara Gwardia Jest jeszcze jedna ważna osoba – Dziunia. Gdyby nie on, to nigdy byśmy nie mieli w Koninie tego co było! Miał swoje fanaberie, czasami wymyślał przyśpiewki z dupy (sławne szydercze „już trzy razy je… Widzew”), ale zawdzięczamy mu bardzo dużo. Począwszy od pierwszych fan, kultowego „Ultrasa”, jednych z fajniejszych szali, które zamawiał, po wsparcie mentalne, organizacyjne, często finansowe, a skończywszy na kolegach, dzięki którym nasza ekipa prezentowała się solidnie w tamtym okresie.
 

Sympatycy Zagłębia Konin (boks)[Wróbel] Zawsze się zastanawiałem jak to jest, że na Zagłębie Konin (boks) w latach 70-80 były wyjazdy autokarowe z pracownikami kopalni i elektrowni, a klub kibica Górnika założyli 15- i 16-latkowie…

[Maku] … może dlatego, że kibole kojarzeni byli z zadymami. To okres, kiedy było wesoło na stadionach.  I nie czarujmy się… nam też zależało, żeby było „atrakcyjnie”, a jak już się coś wydarzyło to żeby gazety napisały, a najlepiej jakby w TV pokazali, nie pamiętasz jak się szukało w gazetach wzmianek o wydarzeniach pozaboiskowych…

Doskonale pamiętam moje „dyskusje” z ojcem, który nazywał nas dzikusami i w ogóle nie pasowało mu to czym się zajmuję, a szczyt „ekstazy” osiągnął w Wielkanoc – tą kiedy w Wielką Sobotę zamiast na stadionie Lechii Gdańsk kisiliśmy się w autokarze i na komendzie w Pszczółkach… Zdanie zmienił po pucharowym meczu z Polonią Warszawa – pierwszym meczu, na który poszedł w Koninie.

Jeśli chodzi o umiejscowienie na stadionie, to młyn chyba trochę „wędrował” po Podwalu. Początki na trybunie wschodniej na przeciw krytej, ale były też inne sektory, w których zbierał się młyn w latach 90-tych? (O stadion na Dmowskiego nie pytamy, bo tam wiadomo, gdzie zbierał się zawsze młyn)

[Wróbel] Na łuku na Podwalu zaczynaliśmy bardziej na lewo, pod tym niedokończonym zegarem (?). Myślę, że po pierwsze młyn był „odsuwany” od marudzących dziadów, którym przeszkadzały śpiewy i race, a poza tym od strony Warty zawsze było najmniej ochrony i można było bryknąć przez plot i wnieść co nieco na stadion.

Górnik Konin - Szombierki Bytom (sezon 1995/96)[Maku] Początki młyna na przeciwko krytej i po lewo od krytej, bo myśleliśmy że uda się wciągnąć dziadków do dopingu. Najbardziej do tej koncepcji przekonywał Dziunia, który był jeszcze w ochronie. Życie pokazało, że dziady mają wyjebkę na doping. Padło więc na łuk. Najpierw jak Wróbel pisze „zegar”, później stwierdziliśmy, że na łuku młyn będzie bardziej widoczny w TV czy fotkach, bo dziennikarze przeważnie na krytej, przed nią albo na niej koczowali. Łuk okazał się na tyle dobrą miejscówką, że zostaliśmy tam na dłużej. Później na jednym meczu „reprezentacji”, w którym grali Tomasz Witek i Andrzej Jaskot młyn był centralnie na przeciwko krytej trybuny.

[Jakub T.] Ten mecz to bodajże było spotkanie reprezentacji 1 ligi na reprezentację 2 ligi. Na pewno też mieliśmy młyn po prawej stronie krytej (sektor w stronę krytej od dzisiejszego?), kojarzę mecz z Zawiszą jak ruszyli przez płot po flagi to gdzieś właśnie na tej wysokości byliśmy.

[Małpa] Na pewno był młyn na paru meczach za naszą ławką rezerwowych.

Pamiętacie pierwsze flagi, jakie były zawieszane na Górniku? Pamiętacie kiedy debiutowały najciekawsze płótna, jakie były okoliczności ich powstania?

Naprzód Rydułtowy - Górnik Konin (sezon 1995/96)[Maku] Pierwsze mecze to były flagi w stylu „kto co ma”. Na przykład flagi Konina, takie co wisiały na słupach (chyba żółto-biało-zielone z herbem Konina). Totalna prowizorka.

Późniejsze, pierwsze 4 szyte flagi to były właśnie „KS Górnik Konin”, „PKP Lech Poznań”, i dwie z napisem „Konin”, jedna czarna i jedna biało-czerwona, szyta zresztą przeze mnie.

Flagi „KS Górnik Konin” i „PKP Lech Poznań” szył albo zamawiał gdzieś Dziunia. W każdym razie trafiły do nas od niego. Debiut tych flag to 21.05.95, wyjazd na Bałtyk, byliśmy busem chyba w 6-8 osób. „Ultras Konin” na 100% robiona u Dziuni, co do debiutu nie jestem pewien, ale możliwe, że pierwsze jej zdjęcie to jest to ze skrojonymi flagami Kalisza, więc debiut to pierwszy mecz rundy wiosennej ’96. Szachownica „Górnik Konin” malowana w suszarni przez ekipę z Zakola. To była ich flaga. Jej debiut powinien wypaść chyba również na rundę wiosenną ’96.

Czarna flaga Konin i ... Wojciech Łazarek[Pucek] „Gotycka” (tak nazywano szachownicę, która doczekała się później repliki – przyp. redakcji), „Ultras” i „Skinheads” ten sam mecz debiut – Szombry (23.03.1996 mecz Górnik Konin – Szombierki Bytom, przyp. redakcji). 

[Wróbel] Czarną flagę Konin robił Jachu, szachownica „Górnik Konin” była malowana sprejem i szybko popękała, fajnie, że replika jest teraz.

Było też takie spotkanie na hali Rondo, na którym powstała grupa…”Rondo”, zrzeszająca fanatyków począwszy od bloku koło dzisiejszego McDonald’a, Koziołki, bloki Wyszyńskiego aż do ówczesnego Minimala, dalej okolice 11 Listopada, wokół bazaru, jeden blok Wyzwolenia  i część ul. Przemysłowej. Na flagę „Rondo” zrzucali się wszyscy kibice wyżej wymienionych ulic/bloków, a debiut zaliczyła prawdopodobnie w Poznaniu na turnieju Lech Cup w hali „Arena” (31.01.1998, turniej Żywiec Cup w Poznaniu).

[Wojtas] „Hooligans” nasza flaga (z Osiedla V – przyp. redakcji). Robiona własnoręcznie przez kilka osób. Można powiedzieć, że piękna. Ale to było wyzwanie.

Górnik Konin - Pogoń Szczecin (sezon 1996/97)

[Pucek] Malowałem tą flagę, byłem jakby to powiedzieć ochrona, gdyby coś . Materiał ze szpitala, a malowana na stadionie na bieżni koło młyna. Debiut – wydaje mi się, że była na Szombierki Bytom (najprawdopodobniej sezon 1996/97 – przyp. redakcji).

[Jacek J.] Jeśli chodzi o flagę „Forever Górnik Konin”, poszła akcja flaga i Burek sam ją stworzył od początku do końca, tylko to mogę powiedzieć…
 

W latach 90-tych na stadionie na Podwalu (i nie tylko) w oczy rzucała się często charakterystyczna flaga „Ekipa Wino”. Pytanie dla niektórych może banalne, ale skąd pomysł na taką nazwę grupy/ flagę, pamiętacie okoliczności debiutu fany, może jakieś anegdoty z tym związane?

[Pucek] Flagę uszyły teściowa i była żona jednego z naszych kumpli i była to niespodzianka na wyjazd do Rydów (sezon 1997/98, mecz Naprzód Rydułtowy – Górnik Konin 07.03.1998 – przyp. redakcji). Dodam, że każdy mógł dołączyć do tej grupy… po wcześniejszym wkupieniu się, czyli decydowała ilość postawionych win. Napój bogów, jak każdy pamięta tamte czasy, czyli winko było tanie i najlepiej spożywane przez chłopców na wyjazdach i tak właśnie powstała grupa na czele z osiedlem V.

Naprzód Rydułtowy - Górnik Konin (sezon 1997/98)[Wróbel] Flaga przerobiona z „PKP Lech…”, kiedy zaczynaliśmy się mniej utożsamiać z Pyrusami. „Ekipa” tak jak kolega już wspominał gromadziła wokół siebie zwolenników siarczystego trunku. Nie mam pojęcia, kto i kiedy dorobił herb oraz symbol karcianego wina.

[Helmut] Była też wesoła akcja na tym wyjeździe w Rydułtowach. Ochrona nas nie chciała wpuścić, bo na fladze jest napis wino, to poszła ściema, że to dzielnica Konina, no i nic nie mieli do gadania. W tamtych czasach to chyba każdy w każdej ekipie ten napój spożywał!

[Boja] Pamiętam! Przed meczem „delegat UEFA” dojebał się do flagi „Ekipa Wino”. Że nie może taka wisieć. No i ktoś mu powiedział, że jest takie osiedle w Koninie i sobie poszedł. Później zapewne przez to doszyte było do flagi karciane „wino”. No ale wiadomo, że nie o karty tu chodziło.

W latach 90-tych szal był nierozłącznym elementem kibica. Dziś wiemy, że pierwsze szale z charakterystycznym dla tych czasów wzorem „Zawsze wierni” zadebiutowały 04.03.1995 (mecz Górnik Konin – Pogoń Oleśnica). Pytanie jak w tamtych czasach wyglądało zamawianie takich szali, ich dystrybucja, czy były dostępne w młynie dla wszystkich czy np. trzeba było spełnić jakieś kryteria?

[Maku] Pierwsze szaliki zamawiałem u Łysego z Poznania w „Ultra”! Projekt szalików robiliśmy ręcznie u mnie w domu w trzech (ja, Teoś, Pluto). Oni w ogóle przyszli do mnie z inicjatywą i pomysłem zamówienia szali! Projekt szalika był zupełnie inny jak otrzymane szale, miał być z dwóch stron inny. Jedna strona „Górnik Konin”, druga „Hooligans”. Dostaliśmy to co dostaliśmy! Pamiętam jak rozrywaliśmy paczkę na poczcie na Kolejowej i się nimi jaraliśmy! Z poczty poszliśmy do II LO do chłopaków (Kargula z ekipą) i przez okna im pokazywaliśmy szale. Taka radocha z nich była.

Górnik Konin - Pogoń Szczecin (sezon 1996/97)Nie pamiętam dobrze, ale pierwsza partia to chyba 20 sztuk było i tu nie ma co dyskutować to były pierwsze szaliki w Koninie. Później – niektórzy pewnie będą kojarzyć – tych szali pojawiły się dwie wersje. Żadnej różnicy w wyglądzie, tylko te drugie trochę krótsze. Być może to te krótsze były zamawiane przez Tomka Ż. w Łodzi i stąd pewnie dwie wersje o pierwszych szalikach w Koninie.

[Łysy] Pierwsze szale to 30 sztuk. 20 -25 trafiło na nowy Konin u Maka, 5 lub 7 na Starówce u mnie. To były pierwsze zamówione.

[Maku] Masz pamięć, mogło być 30 sztuk, na pewno zrzuta była, bo to czasy, gdzie człowiek groszem nie śmierdział i nie wykładał za kogoś.

[Wróbel] Ze względu na niedostępność, przez długi czas widoczne były szaliki Lecha w młynie. Szale „Zawsze Wierni” podobno zamawiał też Tomek Ż. , sam mi o tym opowiadał, te były potem dostępne na pewno w Turyście (sklep sportowy na ul. Kleczewskiej – przyp. redakcji) . Ja robiłem „Rondo Hooligans” w firmie OK Kraków, nakład ok. 20-30 egzemplarzy, chyba nie było II edycji. „Dumę Miasta” zamawiał Jachu, parę lat temu powstały duplikaty, „Górnik Hools” zamawiał Dziunia, raczej dla wybrańców. Najbardziej unikalny według mnie był wzór „Invincible”.

Górnik Konin - Śląsk Wrocław (sezon 1997/98)[Małpa] Nasze „Rondo Hooligans” było chyba tylko 25 sztuk i tylko rozprowadzone w swoim gronie. Duży udział w ogóle w sprzedaży szali miał gościu na starym bazarze , gdzie on sam gdzieś zamawiał szale i potem sprzedawał.

[Lucek] Szaliki „V osiedle” projektowałem razem z Helmutem, zamawialiśmy na bazarze u gościa chyba 25 sztuk, wszystkie z listą osób, które zrobiły przedpłatę.

[Maku] „Ultras Górnik Konin” – jeśli pamięć mnie nie myli, to pomysł Kargula i Przybyła.

[Wróbel] SzalikiAluminium” wyszły z 2-3 wzory, zamówione przez działaczy, nie cieszyły się dużym powodzeniem, nosili je głównie Janusze, którzy wygrali je w konkursach, pracownicy huty, działacze i ich znajomki.

[Maku] SzalikiAluminium” to działacze dawali za darmo, żebyśmy w młynie rozdali, ale się wypięliśmy na nie i nie wzięliśmy.

No właśnie, jak już jesteśmy przy tej nazwie klubie. Młyn się nigdy z tą nazwą nie pogodził (i jak pokazał czas to się opłaciło!), ale mimo wszystko na kilku meczach zawisła na płocie flaga z nazwą… Aluminium. Przez lata w zasadzie nikt się nigdy do tego nie odniósł, możecie coś więcej o tej sytuacji?

Górnik Konin - GKS Katowice (Puchar Polski 1998)[Maku] Zacznę od tematu flag. Kasę i to niemałą na nie wyłożył klub! Długo debatowaliśmy i rozmawialiśmy z zarządem, bo oni upierali się przy jednej „KS Aluminium Konin” i na taką chcieli wyłożyć siano! Nie jest ciężko domyśleć się, że w ogóle nie wchodziło to w grę! Nasz plan był dość prosty: dwie flagi „Biało-Niebiescy” tak zaprojektowana, żeby z czasem odciąć logo z końcówek i „Aluminium”. Tu była gotowa zamówiona też od razu „alternatywa” – „Górnik” i po czasie miała nastąpić przeróbka krawiecka (wycięcie hutniczych elementów i wszywka „Górnika”). Między innymi dlatego ta flaga była taka „rozciągnięta” – żeby wystarczyło płótna przy przeróbkach! Oczywiście wykładając hajs klub chciał, żebyśmy ją wieszali. Poszła zgoda, ale… na początku w miarę blisko młyna była wieszana, później dalej, aż w końcu miała trafić do krawcowej…

Debiuty tych flag to może być rok 1997. Tak jak huta hajs zaczęła wykładać na klub i nazwę zmienili…

Górnik Konin - Zawisza Bydgoszcz (sezon 1997/98)[Małpa] Flaga Aluminium finalnie została pocięta, niestety nie pamiętam kto, ani gdzie i jak. Został tylko odcinek przerobiony na „Konin” z piłkami po bokach , Elana ją przechwyciła (podczas meczu Górnik – Elana, sezon 1998/99 – przyp. redakcji) …wróciła na nasz sektor podarta i została wywieszona do góry nogami…

[Maku] Jeśli chodzi o doping i inne gadżety „Aluminium” – na pewno młyn nigdy nie dopingował Aluminium! Same szale w Koninie na meczach przytrafiały się raczej u młodszych czy sporadycznych bywalców młyna. Z głównego, starszego towarzystwa nikt nie pozwalał sobie na taką ekstrawagancję, mało tego z tych szali była szydera, ale tolerowano je! Szale chciał dać nam klub do rozdania w młynie, ale na to nie zgodziliśmy się i nie braliśmy ich. Reasumując młyn od zawsze „Górnik”, nie żadne  „Aluminium” czy „KP”. Dziady owszem „Aluminium, Aluminium” darli paszcze na meczach…

[Pucek] Nikt nigdy w młynie nie darł mordy, nie krzyczał „Alu…” … nie zapomnę półfinału z Polonią Warszawa; dziady krzyczą, sorry wszyscy drą pizdę „Alu…”, wchodzę na płot i wyjaśniam: nigdy nie padnie tu słowo „Alu…”… jesteśmy „Górnik”, nikt nie miał nic więcej do dodania. Jeśli ktoś uważa inaczej, to może widział dziadów koło młyna z Kotła z Zatorza. Jak ja byłem z chłopakami na dole młyna, nikt nigdy nie krzyknął „Alu…”. Ostatni nasz mecz za „Górnika” przed zmianą w nazwie to wyjazd na Stilon Gorzów w 6 osób (28.08.1996 – przyp. redakcji).

A jak wyglądały w ogóle relacje z zarządem górniczego, a potem hutniczego klubu? Jak zapatrywali się na Was działacze klubowi biorąc pod uwagę presję sponsorów na wyniki sportowe, „aluminiowy” marketing, publiczność i w ogóle specyfikę lat 90-tych?

[Maku] Relacje z działaczami – na początku totalna olewka! Wystawiali nam jednego działacza do rozmów, a z tym człowiekiem nie dało się gadać! Później dotarliśmy do prezesa Biedrzyckiego i relacje „KK” (Klubu Kibica jak nas nazywali) z zarządem zacieśniały się.

Górnik Konin - Pogoń Szczecin (sezon 1996/97)

To na naszą prośbę z naszego sektora klub załatwił demontaż ławek, wypracowaliśmy darmowe wejściówki dla szalikowców. Sporo zawdzięczamy też w temacie wyjazdów – często mniejsze grupki wracały z piłkarzami, a co ważniejsze klub wziął na siebie sprawę wynajmu autokaru/ów. Był nawet jeden kierowca z PKS-u, który najczęściej z nami jeździł, pewnie sporo osób będzie go kojarzyć. Kierowca-kibic, a co najważniejsze słuchał każdego polecenia czy prośby. Przejęcie wynajmu autokarów było o tyle ważne, że w pewnym momencie żadna lokalna firma nie chciała już z nami jeździć!!! Relacje z zarządem osiągnęły apogeum w czasach rządów Tomaszewskiego, Majchrzaka i Krogulskiego.

Przed każdym meczem były dyskusje, prośby o spokój, kulturalny doping, itd. Pamiętam szyderę, jak przed Pogonią poszliśmy na spotkanie – zarząd; ochrona; policja i chcieli od nas deklaracji, że nie będzie zadym! Jak dziś pamiętam parsknięcie śmiechem i odpowiedź, że nie bierzemy odpowiedzialności za tłum… Rano takie spotkanie, a wieczorem śledzie, woda i brzeszczoty na stadionie. Fakt jest jednak taki, że relacje z zarządem były mega!

Artykuł z prasy w latach 90-tychMy ogólnie mieliśmy farta, bo trafiliśmy na dobre czasy! Była moda na Górnika, wyniki, młyn był nowością w Koninie znaną z innych stadionów i sporej liczbie osób zależało byśmy istnieli i się rozwijali. My nawet układy z dziennikarzami mieliśmy. Wywiady, artykuły na zamówienie… jedzie Legia do Poznania, na Legionów 3 typów między blokami. Namierzeni, pogonieni… jeden telefon do redaktora, a w środę na stronach „Przeglądu Konińskiego” – żyleta pobita w Koninie! Te wycinki z gazet budowały klimat, więc trzeba było o takie sprawy też zadbać. To były zupełnie inne czasy… ale mocno zajebiste.

A legitymacje klubu kibica? Skąd Wasz pomysł na nie w tamtych czasach?

[Łysy] Było to coś w rodzaju kart kibica, też wyszło ich bardzo mało tak jak pierwsze szale coś koło 30 sztuk…

Naprzód Rydułtowy - Górnik Konin (sezon 1995/96)[Maku] Temat jak szybko się urodził tak szybko umarł. Wszystko przez „identyfikatory”, które w tamtym czasie PZPN wymyślił. Plan był taki, że te legitymacje miały uprawniać do zniżek na gadżety i do darmowych wejść na mecze w Koninie. Tak z klubem się dogadaliśmy. Ale tak jak wspomniałem wszystko szlag trafił i był to sam w sobie gadżet. 

[Jakub T.]  Jak mnie pamięć nie myli to chyba mimo wszystko na te klubowe karty kibica kilka pierwszych meczy po ich powstaniu wchodziliśmy za friko, tak coś mi świta, że jakiś krótki okres nie musiałem skakać z resztą przez płot tylko dumny jak paw machałem na wejściu legitką.

[Maku] Możliwe. To była forma „książeczki”. Niebieska okładka, w środku zdjęcie, pieczątka z herbem, nr legitymacji, imię nazwisko. Tak mi się kojarzy…

Pamiętacie gadżety Górnika z tamtego okresu? Na pewno nie było o nie łatwo, biorąc pod uwagę późniejszą zmianę nazwy klubu i nacisk sponsorów na promowanie wszystkiego co wiązało się z nierdzewną nazwą?

[Maku] Gadżetów osobiście nie kojarzę za bardzo. Naszywki zamawiali ludzie z młyna. Wpinki raczej klub i w klubie były tylko dostępne, bo pamiętam przy każdej wizycie w klubie wołaliśmy o proporczyki i wpinki właśnie.

A w klubie bywałem bardzo często. Najlepiej wspominam prezesa Biedrzyckiego, a Gajewski jak nas widział tylko się chował, bo wiecznie przychodziliśmy „pogadać”, coś załatwić i przy okazji sępić gadżety. Dopiero później do niektórych dotarło, że lepiej rozmawiać i się dogadywać.  Koszulki te z psem to chyba pojawiły się w „Turyście”?

Gadżety Górnika z lat 90-tych[Lucek] O proporczyk musiałem chodzić do klubu parę razy na basen, niechętnie dawali, ale wywalczyłem i mam do dzisiaj.  Naszywki pojawiały się też na flekach.

[Boja] Naszywki robiłem ja. Znalazłem w Przeglądzie Sportowym reklamę o naszywkach klubowych. Najpierw zamówiłem (listownie) kilka popularnych klubów (jakieś Bayerny, Ajaxy) na próbę, a później zamówiłem „Górnika”. Jako wzór herbu wysłałem mu terminarz meczów „Górnika”. Z gadżetów były jeszcze inne koszulki z dzieckiem w korkotrampkach z tego co kojarzę.

[Wojtas] Co do naszywek to pierwszy kontakt z gościem ze Świecia chyba jednak miałem ja. Na moją prośbę robił „Górnika”, bo nie miał w ofercie. Na pierwszy rzut zamówiłem 50 szt. Większość nie doczekała się do meczu, na którym miały być rozprowadzone. Pewne jest to, że było wiele domówień,  na flekach i plecakach pełno wiary je miało. 

Klub przed meczami lub startem ligi wydawał programy meczowe i terminarze. Jak to było z publikacjami kibiców w Koninie w czasach, kiedy popularne było wydawanie przez kiboli tzw. zinów?

[Maku] Był śpiewnik – okładka wykonana przeze mnie. Herb „Górnika” wycięty z programu i naklejony, „fan club Górnika” naklejki, buldog przerysowany pewnie z jakiegoś zina i dodane „KSG”, napisy MWW i śpiewnik wesoła twórczość własna. Teksty pisaliśmy z Kargulem na maszynie. Jedna wersja robocza i od razu chyba oryginał, od którego kserowaliśmy wersje do rozdania.

Publikacje kibiców Górnika z lat 90-tychPojawił się też o zin „Szalikowiec” – to już wydanie w 100% profesjonalne.  Jak niektórzy pamiętają Dziunia miał firmę poligraficzną i podobnie jak wspominane legitymacje Klubu Kibica, zin pisany, składany i wydrukowany był właśnie u niego. W treść i wygląd wkład miałem ja, Dziunia, Kargul, Przybył i chyba Jachu. Wydany tylko pierwszy i ostatni numer! „Szalikowiec” był podsumowaniem rundy jesiennej 95/96 więc wyszedł raczej późną jesienią ’95.
 

[Wojtas] „Polscy Chuligani” ze stycznia 1997 to z kolei dzieło z osiedla V… Wszystko zaczęło się od bardzo popularnej w latach 90 korespondencji z kibicami z różnych zakątków Polski, reprezentujących różne kluby. W ten sposób wymieniało się fotkami, informacjami i zinami. Tak zdobywało się wiedzę i informacje. Miałem tego bardzo dużo i sporo osób pozostawało w stałym kontakcie. Pewnego dnia zrodził się pomysł, aby stworzyć zina u nas w mieście. Osoby najmocniej zaangażowane w tworzenie to ja i bracia Pucki.

Turniej na hali Rondo (sezon 1997/98?)

W tamtych czasach niestety mieliśmy znikomy dostęp do techniki 21 wieku. Pierwszy numer pisany był na maszynie, fotki wklejane jako oryginały, w takiej postaci na ksero i docelowe kserowanie do mniejszego formatu wygodnego do czytania i dystrybucji. Pierwszy numer finansowany z własnych środków, zrobiony w ilości 50 szt. Część rozeszła się lokalnie, część poszła, w Polskę. Materiały do niego z zasobów wszystkich dookoła..
 

Dziękujemy za część pierwszą. CDN…

Za foty dziękujemy: Foto J. Sypniewski, Foto Małpa, Wojtas, Helmut, Wróbel