Wczorajszy mecz Górnika w Kościanie nosił miano spotkania na szczycie, a to z racji tego, że spotkały się w nim drużyny z dwóch pierwszych miejsc w tabeli. Media poświęcone lokalnej piłce szły nawet dalej i pisały, że będzie to prawdziwy hit jesieni (o ile można w ogóle pisać o jakiś piłkarskich hitach w 4 lidze). Tymczasem samo spotkanie było raczej mizernym widowiskiem i zakończyło się wynikiem remisowym 1-1.
Uczciwie trzeba napisać, że naszym piłkarzom pofarciło się w tym spotkaniu i tyle. Biało-niebiescy zagrali bardzo chaotycznie, ewidentnie brakowało zgrania i dokładności, a sytuacji pod bramką gospodarzy mieliśmy tyle, że można byłoby je policzyć na palcach jednej ręki. I to dosłownie. Nie tak chyba wyobrażaliśmy się postawę Górnika w meczu jakby nie patrzeć o przysłowiowe 6 punktów. Obra też nie błyszczała, ale trzeba napisać, że sytuacji pod naszą bramką miała zdecydowanie więcej i ogólnie prezentowała się jakoś trzeźwiej na boisku w porównaniu do naszych reprezentantów. Kościanie zdobyli prowadzenie po strzale z rzutu wolnego w 2 połowie. Gdy się już wydawało, że zejdą z boiska z kompletem punktów, niespodziewanie nasi zawodnicy wyrównali. Zamieszanie po wrzutce z autu w doliczonym czasie gry wykorzystał Ćwieku. Dość szczęśliwie zrobiło się 1-1, a remis pozwolił Górnikowi utrzymać pozycję lidera.
Do Kościana jechaliśmy po raz 4 w historii. W sumie tym razem dotarło nas 97 osób, w tym 15 osobowa delegacja Gwardii Koszalin (wielkie dzięki!), co jest naszym najlepszym wynikiem w tym mieście. Podróż kilkunastoma autami + autokar, który miał niestety ogon. Nie wszyscy od nas weszli na sektor. Podobnie jak i za poprzednim razem, nie było żadnych problemów ze swobodnym przemieszczaniem się po całym obiekcie. Zresztą spora część naszej wycieczki skorzystała z całkiem znośnego cateringu na stadionie, gdzie m.in. serwowany był też złocisty trunek, co raczej jest rzadkością jak nie ewenementem w ogóle w naszej lidze. Na płocie tego dnia zawisło 7 naszych flag (Acab, Zatorze, SSKG, Górnikowcy, Górnik Konin, WG i Łańcuchy). Doping nie najgorszy, ale też jakoś specjalnie na kolana nie powalał. Po meczu piątki z piłkarzami za cenny remis uratowany w ostatniej chwili.
Kibice Obry podczas meczów z nami przypominają swoistą grę w kratkę – raz są, a raz ich nie ma. W zeszłym sezonie wystawili solidny młyn ze wsparciem Startu Gniezno. Wczoraj żadnej zorganizowanej grupy fanów Obry na stadionie nie było dane nam ujrzeć. Od prezesa Obry dowiedzieliśmy się tylko, że ostatni raz doping dla Obry był prowadzony przez kibiców z Kościana w końcówce zeszłego sezonu.
Podsumowując, w końcu dobry liczbowo wyjazd. Tak powinno być za każdym razem!
Fot. fotoreporter