Niestety porażką zakończył się środowy, trzeci w lidze mecz Górnika w Kołobrzegu. Biało-Niebiescy przegrali 0-2. Poniżej relacja z tego spotkania pod względem piłkarskim i kibicowskim.
Piłkarsko:
Piłkarsko faworytem spotkania była Kotwica, przynajmniej tak podpowiadały notowania u bukmacherów. Górnik nie zagrał może złego spotkania, a sama Kotwica również nie błyszczała na tyle, by końcowy wynik był taki jaki był. Jednakże stara piłkarska zasada pozostaje niezmienna i jak się nie strzela goli to się po prostu nie wygrywa. Nasi piłkarze mieli swoje szanse, niby mieliśmy „setkę” w pierwszej połowie, potem spojenie, strzał w poprzeczkę i kilka innych, mniej groźnych akcji. Gospodarze również bardziej lub mniej zagrażali naszej bramce, aż w końcu w 75 minucie wyszli na prowadzenie. Na 2-0 podwyższyli praktycznie w ostatniej akcji meczu, choć z naszej perspektywy wydawało się, że podanie do strzelca bramki było z lekkiego spalonego. Był to skuteczny kontratak Kotwicy, po tym jak większość naszej drużyny rzuciła się do rozpaczliwego ataku, którego celem miało być strzelenie bramki i doprowadzenie do remisu. To jednak się zemściło i z Kołobrzegu wyjechaliśmy bez punktów, z porażką 0-2 na koncie. Nasza sytuacja w ligowej tabeli już na starcie rozgrywek zrobiła się co tu dużo pisać, nieciekawa.
Kibicowsko:
Na najciekawszy wyjazd w tej rundzie przyszło nam jechać w środę, co pewnie miało też wpływ na naszą frekwencję. Do oddalonego o ok. 350 km Kołobrzegu wyruszyliśmy w sumie w 96 osób, z tym, że na dwie grupy. Pierwsza, autokarowa dotarła w trakcie pierwszej połowy i w 51 osób zajęła miejsce na sektorze gości (w tym 8 fanów z Sompolna), który został przyozdobiony 4 flagami. Druga część wycieczki mocno spóźniona dotarła dopiero w trakcie drugiej połowy, ale udało się jej podjechać bez balastu pod kasy gospodarzy (45 osób, w tym 18 Włocławska Patologia oraz 3 Ostrovia Ostrów – dzięki!). Auta od razu zaznaczyły swoją obecność, co dało pożądany efekt. Kotwica wysypała się ze swojego sektora, chowając przy tym od razu swoje flagi. Doszło do starcia, z którego wychodzimy na plus. Cała akcja przy 2 kabarynach, potem we wszystko wmieszały się kolejne i zakończyły za szybko zabawę. Po meczu Kotwica wychodząc ze stadionu napinała się jeszcze zza psów, gdzie w tym czasie trwało spisywanie, kamerowanie i trzepanie załogi naszych aut. Wyjeżdżając z Kołobrzegu, miejscowi zadzwonili z propozycją spotkania, ale w tym dniu już nie było perspektyw na cokolwiek ze względu na smutnych panów!
Wracając do spraw meczowych, w Kołobrzegu na wejściu kipisz chyba jak w ekstraklasie. Co prawda byliśmy już tutaj kiedyś na derbach razem z Gwardią Koszalin, ale trzeba przyznać, że sam stadion bardzo ładny, chyba jeden z najlepszych w naszej lidze, cały zadaszony włącznie z sektorem gości, nie mówiąc już o tym, że rzadko kiedy w naszej lidze można zagrać przy jupiterach. Kotwica utworzyła młyn na oko w jakieś 120 osób, oflagowali również swój płot. Sporo bluzgali na nas, ale nie zostaliśmy im dłużni. Śmiesznie było na samym końcu, kiedy po wyniku na boisku 2-0 dla Kotwicy, spiker dwukrotnie zapytał stadion, kto wygrał mecz? Z racji, że Kotwa po wydarzeniach przy kasach ucichła, głośna odpowiedź na pytanie spikera padła z naszego sektora! A zatem „Kto wygrał mecz? Ku… !” Za drugim podejściem spiker zrezygnował z dalszego pytania publiczności.
Powrót dość długi, w Koninie zameldowaliśmy się z powrotem przed 4 nad ranem! Jeszcze raz podziękowania dla wszystkim ziomków za wsparcie i oby więcej takich wyjazdów!
Fot. Foto Małpa