Za nami runda jesienna sezonu 2017/18. Czas więc na krótkie podsumowanie, które tradycyjnie podzielimy na kilka części.
WYJAZDY
Jesienią mieliśmy okazję do 11 meczów wyjazdowych, ale tylko na 10 z nich mogliśmy być obecni, bowiem mecz wyjazdowy w Kaliszu był ponownie rozgrywany bez udziału przyjezdnych. Na tą liczbę składały się wyjazdy ligowe oraz także pucharowe, choć w tym drugim przypadku od czasu występowania naszej drużyny na arenie międzywojewódzkiej, zbiorowe wycieczki na takie mecze w zasadzie odpuściliśmy. Ale po kolei.
Ligowe wojaże za Górnikiem wypadły całkiem okazale. W sumie 8 wyjazdów (mecz w Kaliszu to 9 wyjazd, ale bez udziału kibiców gości) w liczbach od 17 osób (Środa Wlkp.) do ok. 120 (Ostrów Wlkp.), co daje średnią prawie 62 osób na wyjazd. Trzeba jednak uczciwie dodać, że w tym wyniku spora zasługa naszych układowiczów z Włocławka i Ostrowa, którzy często nas wspierali podczas jesiennych wypadów. Najmniej kibiców Górnika wybrało się do teoretycznie bliskiej Środy Wlkp., ale było to spowodowane głównie tym, że w tym dniu odbywała się gala MMA w Koninie, na której mieli walczyć nasi przedstawiciele i z tej przyczyny zbiorowy wyjazd na Polonię nie był w zasadzie organizowany.
Najlepsze pod względem liczby wyjazdy to oczywiście Kleczew (ok. 100 osób z Konina), Kołobrzeg i tamtejsza Kotwica (łącznie 96 osób, w tym Włocłavia i Ostrovia) oraz Ostrów Wlkp. (ok. 120, w tym ok. 6 dyszek to kibice Ostrovii). Nie najgorszy wynik jak na nasze możliwości zanotowaliśmy w Szczecinie na rezerwach Pogoni (45 osób), w Gryfinie (42 osoby w tym 14 Ostrovia) oraz w Starogardzie Gdańskim (43 osoby w tym 18 Włocłavia). 32 osoby nie zraziły się także do niedzielnego wypadu do Przodkowa. Ciężko oszacować łączną liczbę pokonanych kilometrów w lidze, bo nie zawsze najkrótsza trasa oznaczała najszybszą, a tą drugą najczęściej wybieraliśmy, ale można przyjąć, że w sumie jesienią przejechaliśmy łącznie ponad 1900 kilometrów w jedną stronę za Górnikiem.
W pucharze na szczeblu regionalnym graliśmy na wyjeździe 2 razy. Można jedynie wspomnieć, że w Ślesinie na LKSie pojawiły się 33 osoby od nas, a w Ostrowitem na Czarnych 24. Jak już było wspomniane, ranga meczów pucharowych i zainteresowanie pojedynkami, gdzie nasi trenerzy najczęściej wystawiają rezerwowych lub juniorów, powodowały, że nie organizowaliśmy wyjazdów na takie spotkanie, a zainteresowani kibice Górnika wybierali się na nie najczęściej na własną rękę.
MECZE U SIEBIE
Bywało lepiej – tak można byłoby zacząć tą część podsumowania. Staraliśmy się kręcić młyn niemalże na każdym spotkaniu, mimo iż nasze gwiazdy na boisku delikatnie mówiąc nie stwarzały ku temu optymalnych warunków. Ostatnie miejsce w lidze, serie porażek, a do tego ewidentny brak zaangażowania wybranych skórokopów w niektórych meczach. Wszystko to oczywiście mogło rzutować na to, że frekwencja na Podwalu była raczej daleka od naszych oczekiwań. Piłkarze również usłyszeli parę razy kilka ostrych słów, a po jednej dość zabawnej sytuacji, podobno się nawet obrazili (przynajmniej takie doszły nas słuchy). W Szczecinie po kolejnej porażce zaśpiewaliśmy im humorystycznie, że zagrali „do dupy”, a w ślad za tym po meczu na boisko z naszego sektora powędrował… papier toaletowy :) Jednemu piłkarzowi nieźle się pojebało później w głowie i po blamażu z rezerwami Lecha wypowiedział chyba kilka słów za dużo, co z pewnością będzie mu długo zapamiętane (szczególnie po takim haniebnym występie). Te i inne sytuacje spowodowały, że zawodnicy po meczu omijali za każdym razem nasz sektor. Od nas przesłanie jest od lat niezmienne – w naszym małym konińskim „półświatku” piłkarskim, gra z herbem Górnika na piersi to coś więcej niż sezonowa kariera i odjebanie swoich obowiązków, byleby się tylko zgadzały dukaty.
Wracając do meczów u siebie, tylko jedno spotkanie zasługuje na wyróżnienie. To oczywiście spotkanie z Elaną Toruń na Podwalu, na którym utworzyliśmy ok. 350 osobowy młyn z licznym wsparciem naszych przyjaciół. Na meczu z Bałtykiem w sektorze stanęło ok. 100 osób, pozostałe spotkania to młyn oscylujący najczęściej wokół 60-70 osób. Jedynie na meczu z Wdą Świecie (11 listopada) nie kręciliśmy młyna. Kolejny raz ciśnie się na usta, że mogło, a raczej powinno być zdecydowanie lepiej.
ULTRAS
Pod względem ultras, 2 mecze zasługują na wyróżnienie. To oczywiście mecz z Elaną, na którym została zaprezentowana oprawa z hasłem „Forza Bianco-Azzurri” oraz mecz w Ostrowie, gdzie została zaprezentowana łączona oprawa Bażantów i Łańcuchów. Na tych meczach pojawiła się również pirotechnika, która uświetniła cały pokaz. W tej rundzie na płocie zadebiutowała jedna nowa flaga – „Górnik Konin aż do śmierci”, miało to miejsce na wspomnianym meczu z Elaną.
POZOSTAŁE
Z wydarzeń okołostadionowych, ciekawiej było na meczu w Kołobrzegu oraz na Podwalu podczas meczu z Elaną. Przed startem rundy, uczestniczyliśmy w miejskich obchodach Powstania Warszawskiego, uświetniając racami minutę ciszy podczas Godziny W. Sporo kibiców przyszło również na pierwszą w historii prezentację drużyny przed nowymi rozgrywkami w jednym z konińskich centrów handlowych. Nasza reprezentacja wzięła również udział w turnieju kiboli we Włocławku organizowanym oczywiście przez kibiców Włocłavii. Kilkanaście osób wzięło również udział na własną rękę w corocznym Marszu Niepodległości w Warszawie. Kibice ze stowarzyszenia razem z klubem zorganizowali na koniec rundy zbiórkę karmy dla konińskiego schroniska. Na ostatnim meczu z Pelplinem, każdy kto przyniósł min. 1 kg karmy mógł wejść bez biletu. W sumie w biało-niebieskim gronie zebrano rekordową ilość 533 kg żywności dla zwierzaków.
Podsumowując, niezła runda, ale na wiosnę może być jeszcze lepiej!