Chcielibyśmy nie narzekać, ale nie da się obojętnie przejść wobec ostatnich planów konińskiego magistratu, który ma ogłosić przetarg na remont obiektu sportowego przy Dmowskiego. Koszt inwestycji to podobno 10 milionów, a 70% dofinansowania ma pochodzić ze środków państwowych.
I tym momencie trzeba wyraźnie zaprotestować przeciw powielanej bezmyślnie przez konińskie media i niektórych urzędników narracji, że na Dmowskiego powstanie nowy stadion. Przez lata utarło się zwyczajowo, że stara trybuna z czasów PRL-u na Dmowskiego nazywana była stadionem, choć to określenie było wyjątkowo nad wyraz naciągane. Konińska infrastruktura sportowa to kolejny wstydliwy element w architekturze całego miasta – nie mamy ani żadnego nowoczesnego stadionu ani też żadnej hali widowiskowej czy innego tego typu obiektu, który by wyróżniał nasze miasto chociażby tylko na tle regionu. Wszystkie obecnie dostępne w mieście budowle to relikty PRL-u, co jakiś czas pudrowane przez przysłowiowe malowanie farbą czy uzupełnienie siatki w ogrodzeniu. Tymczasem na Dmowskiego szykuje się nietani chyba remont, czego jednym z efektów ma być również nowa, modułowa konstrukcja metalowa służąca jako trybuna.
Stadion to z definicji obiekt budowlany, a jak budowlany to znaczy, że wykonany z wyrobów budowlanych, czyli takich, które służą trwałemu wbudowaniu w miejscu przeznaczenia do użytku. I choćby z samej definicji, metalowa, modułowa czy innymi słowy – przenośna i łatwa do demontażu konstrukcja, którą złośliwie można nazwać rusztowaniem, nie może być nazywana stadionem! Co planuje ratusz w miejscu wyburzonej, betonowo-piaskowej trybuny na Dmowskiego (jak można przeczytać w mediach)? Z projektu wynika, że 4-rzędowe i podzielone do tego na 4 niesymetryczne segmenty „rusztowanie” z pojemnością kolejno na 314, 104, 204 i 104 widzów. Segment na 204 osoby jest do tego okraszony opisem „VIP” – co to oznacza? Ano w Koninie tylko chyba tyle, że będzie zadaszony. Na pozostałych segmentach, mimo raptem 4 rzędów (!!!) krzesełek lub ławek będzie można posiedzieć zatem tylko pod chmurką. Do tego ostatni segment ma być dla kibiców przyjezdnych, mimo iż magistrat z góry zakłada, że na obiekcie nie będzie imprez masowych. O co tu w ogóle chodzi?
Chyba rzeczywiście konińska władza potrzebuje jak tlenu pozytywnych inwestycji, po tym jak na światło dzienne wyszły ostatnie porażające niusy o tym, co gospodarczo dzieje się w Koninie. Brytyjski inwestor prawie, że „ucieka” z miejsca budowy i o nowych miejscach pracy można zapomnieć, „rozchwytywane” działki w strefie inwestycyjnej podobno kupują firmy typu hurtownia owoców czy skład węgla, a jeden z inwestorów medialnie snuje nawet jakieś utopijne plany budowy lądowiska dla helikopterów. Trudno nie podejrzewać, że w takiej sytuacji, chyba na siłę próbuje się zainteresować opinię publiczną „inwestycją w stadion” na Dmowskiego. Nie tędy droga.
Żeby była jasność – podobno jakieś konsultacje z klubami sportowymi były, ale oczywiście samych kibiców czy raczej mieszkańców – nikt nawet nie pytał o opinię czy zdanie. Można więc przypuszczać, że kolejny raz miasto na siłę chce szybko i bez większego pomyślunku spożytkować przyznane ministerialne środki, a do tego jeszcze dołożyć 30% z kieszeni podatników, czyli tak naprawdę nas mieszkańców. A przypomnijmy, że w sprawę rozmów na temat dofinansowania tego remontu ze środków państwowych, zaangażowani byli przecież także mieszkańcy Konina! Choćby w osobie znanego w mieście i jakby nie patrzeć rozpoznawalnego także w całej Polsce kibica – p. Wojtka „Pyry” Ruminkiewicza, o którym w całej tej sprawie – przynajmniej jak wynika z jego relacji – obecne władze Konina całkowicie zapomniały.
Apelujemy do wszystkich, w tym przede wszystkich mediów lokalnych – nie nazywajcie tej inwestycji stadionem! Konin potrzebuje, a nawet wręcz czeka na stadion sportowy z prawdziwego zdarzenia i żadne remonty zaplecza treningowego dla piłkarzy na Dmowskiego tego nigdy nie zmienią!
Fot. Lm.pl