Zazwyczaj nie mieszamy się do polityki i nie chcemy tego zmieniać, jednak nie da się obojętnie przejść wobec tego, co ostatnio dzieje się „w konińskim eterze”. Lawinę komentarzy w opinii publicznej wywołała ostatnia audycja w jednym z lokalnym portali, w której w obecności wiceprezydenta Witolda Nowaka poruszono plany związane z możliwym wyburzeniem stadionu na Podwalu.
Nie myliliśmy się z flagą Polskiego Detroit, która idealnie opisuje stan Konina. Gdy kilka lat temu następowała zmiana władz w Koninie, tylko nieliczni przecierali oczy ze zdumienia, gdy nowi włodarze próbowali chyba na siłę przerobić typowo przemysłowe miasto w „zielony” salon Wielkopolski Wschodniej. Statystyczny mieszkaniec Konina zwyczajnie w dupie ma to, że oczyszczalnia ścieków zainwestowała grube bańki w panele do produkcji energii, jeśli w tym samym czasie wzrastają ceny obsługi wodnej w mieście. Tak samo nie obchodzi go to, czy po mieście będzie jeździł autobusem spalinowym czy niby ekologicznym, wodorowym, jeśli finalnie będzie musiał zapłacić więcej za bilet. Podobnie nie obchodzi go w ogóle, czy zielone „korytarze” albo przystanki z trawą na dachu będą stały w centrum Nowego czy Starego Konina. Wszystko to po prostu mydlane bańki, które nie mają żadnego znaczenia dla statystycznego Kowalskiego, jeśli dla niego samego nie ma żadnych perspektyw na lokalnym rynku pracy, a dzieci i rodzina w pośpiechu emigrują za chlebem do dużych miast lub za granicę. Z trudem powstała za kadencji poprzednika Józefa Nowickiego, mała strefa inwestycyjna na Międzylesiu szybko została „rozdysponowana” pomiędzy firmy niemalże garażowe i to bez gwarancji jakichkolwiek nowych miejsc pracy. Gdy dodamy do tego prognozę zamknięcia kopalni i elektrowni już za dwa lata, mamy pełen obraz dalszej, gospodarczo-społecznej katastrofy miasta.
Dlaczego o tym piszemy? Bo podobną strategię medialnie próbuje się forsować przy okazji Podwala. W pobliżu stadionu postępują odwierty geotermalne, a wybujałych, żeby nie powiedzieć wyimaginowanych planów urzędników wobec Pociejewa było już całe mnóstwo. Czego tam miało nie być; od kompleksu basenów termalnych, przez hale widowiskowe aż po olbrzymie galerie i elektrociepłownie. Dosłownie inwestorzy drzwiami i oknami mają się pchać do magistratu, tylko, że jeszcze ich nigdy i nikt nie widział.
Tymczasem jak słusznie zauważyli konińscy dziennikarze, przyjęte przez miasto miejscowe plany zagospodarowania umożliwiają potencjalnemu nabywcy działek na Pociejewie postawienie w tym miejscu również obiektu handlu wielkopowierzchniowego. Każdy kto choć trochę zna ekonomikę takich kosztownych przedsięwzięć jak zagospodarowanie wyspy, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że opowieści o „drugim Uniejowie” w Koninie można między bajki włożyć. Musiałby się chyba pojawić tutaj jakiś przebogaty i do tego szalony szejk z Dubaju albo innych emiratów, żeby wyłożyć tyle kasy bez jakiejkolwiek gwarancji zwrotu z inwestycji. Szczególnie teraz w dobie galopującej wszędzie inflacji. A i tak znając życie i specyfikę Konina, z „milionowych zapowiedzi” finalnie skończyłoby się pewnie jedynie na kolejnym markecie typu Biedronka, z kilkoma sklepikami towarzyszącymi co najwyżej. Albo w najgorszym przypadku kolejne, zaorane pole jak po wyburzeniu starej brykietowni w Marantowie lub zabytku szkoły talmudycznej na Starówce.
Stadion na Podwalu powstał w czynie społecznym Koninian i był zbudowany rękoma konińskich pracowników zagłębia przemysłowego. Tym bardziej żadni urzędnicy ani partyjni decydenci nie mają nawet moralnego prawa, by decydować o jego likwidacji bez społecznego akceptu. Dlatego już teraz należy wyraźnie powiedzieć „nie” dla jakiegokolwiek wyburzania Podwala! Oczywiście do czasu, aż Konin nie doczeka się nowego stadionu z prawdziwego zdarzenia. Nie planów nowego stadionu, nie zapowiedzi jego budowy w kolejnych kadencjach polityków czy innych obietnic bez pokrycia, a zwyczajnie nowego obiektu, który będzie prawdziwą wizytówką infrastruktury sportowej Konina. Remontowane obecnie zaplecze sportowe na Dmowskiego na pewno nim nigdy nie będzie, bo jak sama nazwa wskazuje – będzie to jedynie zaplecze treningowe, a nie prawdziwy stadion z wszelkimi jego funkcjami dla sportowców i publiczności.
We wspomnianej na początku audycji, prezydent Nowak powtórzył co prawda na sam koniec, że żaden z obecnych prezydentów nie chce wyburzania Podwala, ale mimo wszystko czujności nigdy za wiele. Na pewno będziemy się przyglądać tej sprawie bardzo blisko. Nie dla wyburzania Podwala bez nowej i pewnej alternatywy!
Redakcja